Jak czytać cenę? Część V: Analiza techniczna – finansowa magia voodoo
Spis treści:
Jeśli jesteś początkujący i wierzysz w rynek nieefektywny, prawdopodobnie sięgniesz po analizę techniczną. Zresztą, wielkiego wyboru nie ma, bo w branży tradingowej, AT wciska się właściwie wszędzie, a że jej użyteczność jest mocno wątpliwa… Cóż. Ma swoich krytyków. Co zaskakujące, znajdą się też zwolennicy, którzy, co by się nie działo, będą bronić marzenia o zarabianiu wielkich pieniędzy niewielkim wysiłkiem.
Bo analizę techniczną jest w stanie przyswoić dosłownie każdy i gdyby naprawdę działała, wszyscy bylibyśmy obrzydliwie bogaci.
Artykuł, który czytasz, to fragment e-booka pt. Jak Czytać Cenę?: Podręcznik Spekulanta.
Informacje przekazywane w tym cyklu są uniwersalne i mogą być użyte na dowolnym rynku (włączając BTC i kryptowaluty, Forex, akcje). Znajdziesz tu darmową dawkę wiedzy, która nie jest wciąż powszechna na polskiej scenie traderskiej (m.in. Auction Market Theory, praktyczne zastosowanie Metody Wyckoff’a i analizę statystyczną).
W serii ukazały się:
- Część I: Spekulacja to głupota
- Część II: Order Book i podstawy struktury rynku
- Część III: Wprowadzenie do Auction Market Theory
- Część IV: Efektywność rynku
- Część V: Analiza techniczna – finansowa magia voodoo – (właśnie czytasz)
- Część VI: Strefy popytu i podaży, czyli efektywna/nieefektywna dystrybucja płynności
- Część VII: Najgorszy trader świata
- Część VIII: Wyckoff 3.0 i setupy, które (czasem) działają
- Część IX: The Trend is (not) your friend
- Część X: Delta, czas i wolumen na giełdzie
- Część XI: Analiza fundamentalna działa, ale czy umiesz z niej korzystać?
- Część XII: Momentum i analiza Top-Down (I)
- Część XII: Momentum i analiza Top-Down (II)
- Część XIII: Zarządzanie ryzykiem – hazard i prawdopodobieństwo
- Część XIV: Zarządzanie ryzykiem – narzędzia
- Część XV: Playbook
- Część XV: Playbook (II)
- Część XVI: Analiza międzyrynkowa
- Część XVII: Praktyczna psychologia tradingu
- Część XVIII (ostatnia): When Lambo?
Treści dodatkowe:
Tylko czym dokładnie jest AT?
Gdyby potraktować definicję podręcznikową poważnie, a AT to próba predykcji przyszłych cen za pomocą cen z przeszłości, ten e-book uczy analizy technicznej. Auction Market Theory jest formą AT, czytanie taśmy jest formą AT, oznaczanie szczytów i dołków wahań czy gromadzenie statystyk dotyczących tych wahań – także. Jeśli tego nie akceptujesz, a analiza fundamentalna wydaje Ci się zbyt trudna – alternatywy nie ma. Możesz rzucać monetą lub najlepiej, całkiem dać sobie spokój z rynkiem finansowym. Jeśli nie masz z tym problemu, najpierw musimy wyjaśnić, co w głównym nurcie kryje się pod terminem “analiza techniczna” i dlaczego to coś nie ma żadnego sensu.
“Widzę trendy w tym tęczu!”, czyli jak szukamy porządku w losowości
Wyobraźmy sobie bardzo prymitywny lud, który, obserwując chmury, stara się przepowiedzieć pogodę. Puch kłębi się nad ich głowami, układając w różne wzory. Tłum ulega tzw. apofenii, czyli naturalnemu dla człowieka, bezpodstawnemu doszukiwaniu się porządku w losowości, dostrzegając w nim zwierzęta, twarze ludzi, przedmioty codziennego użytku i tak dalej. Powstaje cała gama prawidłowości, które mają zwiastować konkretne warunki atmosferyczne.
Czy jeśli ludzie zauważyli, że ostatnie 15 najcięższych burz poprzedzały chmury, w których można było dostrzec, powiedzmy, coś, co przypominało niedźwiedzia, ten właśnie “niedźwiedź” był powodem występowania burz?
Jasne, że nie.
Dokładnie tak samo jest z analizą techniczną, która była odpowiedzią na potrzebę wyceny aktywów z pomocą surowego wykresu i określenia, czy w bliższej lub dalszej przyszłości, wyceny te będą wyższe czy niższe, niż aktualne.
Poniższy, surowy wykres nie mówi przeciętnemu człowiekowi nic, dlatego potrzebuje on szablonu, który pomoże mu rozpoznawać pewne prawidłowości w historii wahań cenowych.
Linie trendów oraz wsparcie/opór
Pierwszym przykładem narzędzia, które ma uprościć wykres, są trendy, które w AT dzielimy na:
- Boczne – gdy cena porusza się w stałym zakresie
- Kierunkowe (wzrostowe lub spadkowe)
Jeśli chcemy określić trend w ten sposób, łączymy ze sobą:
- Szczyty w trendzie spadkowym (zgodnie z wiedzą podręcznikową, przynajmniej 2-3)
- Dołki w trendzie wzrostowym (j.w)
W trendzie bocznym z kolei przeciągamy dwie linie horyzontalne przez dołki i szczyty, które powinny występować obok siebie. To kolejno – poziomy wsparcia i oporu.
Poniżej widzisz schemat prostej struktury cenowej wraz z liniami trendów.
Cena, podczas wahań, “respektuje” diagonalne linie trendów. Gdy zmierza “donikąd” w trendzie bocznym, odbija się z kolei od linii horyzontalnych (wsparcie i opór). Kiedy wsparcie zostaje przełamane w dół, staje się oporem i odwrotnie.
Rzecz w tym, że linie trendu nie przetrwają w nieskończoność.
W miarę upływu czasu mogą być spowalniane, przyśpieszane lub przełamywane i dzielić się na pomniejsze trendy, wśród których wyróżniamy trendy zewnętrzne (główne) i wewnętrzne.
Ciekawostka:
Alternatywna metoda określania linii trendów. Zamiast oznaczać świeżą tendencję, spoglądamy w lewo, próbując znaleźć linię diagonalną, z którą cena w przeszłości reagowała najczęściej i która pełniła funkcję zarówno wsparcia, jak i oporu – tak, jak poniżej – w punktach zielonych, linia działała jako wsparcie, w czerwonych – jako opór. Apofenia? Prawdopodobnie, jednak nawet teoretycznie ma to dużo większy sens, niż “klasyczne” trendy.
Tym samym, metoda ta nie ma żadnej wartości predykcyjnej – gdy będziesz chciał podłączyć się do linii trendu wzrostowego na realnym rynku, zostanie ona przełamana w dół, zrealizuje Twoje zlecenie zabezpieczające stop loss i stworzy nowy trend.
Formacje cenowe
Kolejnym popularnym narzędziem są formacje, które dzielą się na świecowe, cenowe czy harmoniczne.
Tak, jak na poniższej grafice, dzięki formacjom, długie, skomplikowane sekwencje świec zostają uproszczone do postaci łatwych do zaobserwowania wzorów. Widzimy kanał cenowy, gdzie cena rośnie w dość wąskim zakresie, a także popularne formacje trójkąta oraz odwróconej głowy i ramion.
W przeszłości głowa i ramiona często występowała na końcu trendu wzrostowego, dlatego w końcu stała się sygnałem spadkowym, a odwrócona głowa i ramiona – wzrostowym. Przestano przyglądać się detalom wewnątrz tych wzorów, a tym samym – przestano czytać cenę.
Interpretacja wykresu zaczęła przypominać wróżby andrzejkowe, dość popularne w szkołach podstawowych i przedszkolach. Tam, po przelaniu przez dziurkę od klucza wosk układał się w różne wzory, które zwiastowały szczęście, bogactwo, podróże i tak dalej.
W analizie technicznej formacje cenowe zwiastują z kolei hossę lub bessę.
Na koniec dnia, metodologia ta próbuje wmówić Ci, że dwa ustawienia po prawej stronie poniższej grafiki, są dokładnie tym samym, tylko dlatego, że oba wyglądają podobnie do wzoru po lewej stronie.
Nie ma żadnego trendu! Trend wymyśliliście wy – dziennikarze!
Jak coś tak absurdalnego utrzymuje popularność?
Powody są dwa. Powód pierwszy, o którym mówi się rzadko, dotyczy mediów. Długi czas pracowałem jako copywriter i doskonale zdaję sobie sprawę, że 99/100 osób, które piszą na te tematy (szczególnie realizując słabo płatne zlecenia z platform dla copywriterów), nie ma doświadczenia na rynku finansowym. Nie wiedzą one, z czym mają do czynienia, więc jedyne, co im pozostaje, to parafraza już istniejących treści.
Powód drugi to oczywiście prostota. Analiza techniczna ma się dobrze, ponieważ jest łatwa do wytłumaczenia początkującym i daje złudną nadzieję na zarobek ludziom, którzy w ogóle nie powinni znaleźć się na rynku. Jesteś w stanie wyłożyć jej zasady nawet dziecku i bardzo prawdopodobne, że to właśnie dziecko będzie dużo bardziej kreatywne niż dorosły, wymyślając szereg nowych “formacji”.
Wskaźniki techniczne, czyli (No)NonsenseForex
Kolejne uproszczenie, które w rzeczywistości tylko wszystko komplikuje, to wskaźniki techniczne.
Poniżej widzisz zrzut ekranu z kolekcji, opisującej kilka zbudowanych przeze mnie “algorytmów”, inspirowanych tym, czego nauczał Patrick Victor, założyciel kanału NoNonsenseForex.
NNFX twierdził, że w dzisiejszych czasach, trader powinien zrezygnować z samodzielnego podejmowania decyzji, ponieważ dostępna technologia go przerasta. Rozsądniej będzie więc oddać jej stery i zbudować system ze wskaźników technicznych.
Jeśli ktoś nie rozumie, w jaki sposób działają te narzędzia, wydaje się to logiczne. W rzeczywistości nawet najlepszy wskaźnik trendu jest tylko formułą matematyczną, wykorzystującą przeszłe ceny. Nie potrafi on niczego “analizować” – nie jest sztuczną inteligencją.
Dla przykładu, prosta średnia krocząca o ustawieniu 20, dodaje do siebie ceny zamknięcia ostatnich 20 świec, a następnie dzieli wynik przez ilość tych świec, czyli 20.
Czy jeśli następnie cena przetnie średnią kroczącą w górę, naprawdę jest to “sygnał do kupna”? Oczywiście, że nie jest. Sygnał ten mówi nam tylko tyle, że aktualna cena znajduje się powyżej ceny średniej, wyliczonej na podstawie ostatnich 20 świec.
Ciekawostka:
Jeśli mimo wszystko chciałbyś przetestować wskaźniki techniczne, forum Forex Station ma swoją listę najbardziej użytecznych narzędzi tego typu, pt. Top 10: The Best Non-Repainting Forex Indicators for MT4 that really work.
Po zmarnowaniu setek godzin na testy różnego rodzaju narzędzi – od linii bazowych, przez wskaźniki trendu, aż po mierniki wolumenu, doszedłem do dwóch wniosków. Przede wszystkim, na niższych ramach czasowych działają one wyjątkowo marnie i prościej byłoby rzucić monetą.
Ciekawostka:
Czarna lista analizy technicznej:
- Teoria Fal Elliotta
- Argumentacja decyzji formacjami świecowymi, cenowymi i harmonicznymi, klasycznym wsparciem/oporem oraz diagonalnymi liniami trendów
- Wszystkie narzędzia oparte o ciąg Fibonacciego
- Metodologia Ganna – Square of 9, astrologia
- Strategie mechaniczne oparte o wskaźniki – m.in. MACD, przecięcia średnich kroczących,
- Strefy popytu/podaży – o dziwo, pojawią się one w tym materiale w nieco zmienionej formie. Problem polega na tym, że strefy te są pewnym zjawiskiem – elementem dynamiki rynku, gdy najczęściej reklamuje się je jako strategię. Ślepe rozgrywanie tych stref, promowane przez część tradingowych guru, skończy się wyzerowaniem konta.
- Wszelkie odmiany mechanicznego rozgrywania akumulacji/dystrybucji Wyckoffa
Fundamentalną zasadą jest tu sceptycyzm wobec każdej metody, która próbuje narzucić Ci sztywne zasady i ograniczenie samodzielnej interpretacji do minimum. Część szkoleniowców twierdzi, że zarabiający trader to taki, który nie myśli, a jedynie egzekwuje ustalony z góry, dziecinnie prosty plan.
Takie podejście nie działa w klasycznym handlu i nie działa także w tradingu – duża część zarabiających automatów generuje wyniki tylko dlatego, że stosuje uśrednianie lub martyngał.
Kolejną bzdurą jest stawianie na równi detalicznych automatów takich, jak EA’s do Metatradera i technologii wykorzystywanej przez banki i fundusze. Ktokolwiek, kto uważa, że JP Morgan korzysta z dostępnego za półdarmo w internecie, automatu opartego o MACD, jest przynajmniej naiwny.
Dużo ważniejszym problemem było jednak tkwiące gdzieś pod powierzchnią tego wszystkiego, przekonanie, że korzystanie ze wskaźników technicznych robi ze mnie bezmyślną małpę, klikającą guziki.
Nie nauczyłem się niczego o funkcjonowaniu rynku ani o jego strukturze. W ogóle nie byłem traderem – egzekwowałem tylko wejścia, które wygenerowały te prymitywne zabawki.
Jak mówił Michael Valtos, były trader JP Morgan i Commerzbanku:
This is not trading, it’s just taking a trade.
Ciekawostka:
Należy odróżnić klasyczne wskaźniki techniczne, które dają traderowi sygnały do kupna i sprzedaży, od narzędzi pomiarowych. Będziemy korzystać z kilku z nich – m.in. z wykresu skumulowanej delty czy VWAP. Użyteczny jest także ATR, czyli Average True Range, mierzący zmienność na przestrzeni ostatnich x świec. Początkujący trader może także skorzystać na włączeniu do inwentarza RSI jako filtra, który będzie powstrzymywał go przed kupnem powyżej poziomu 70 i sprzedażą poniżej poziomu 30.
Gdzie finanse spotykają się z ezoteryką
Wskaźniki, które wykorzystywałem, miały jednak pewną zaletę – bazowały na cenie i jej wahaniach, czyli czymś, co jest realne.
Dużo gorsze są te narzędzia, które wymagają od Ciebie ślepej wiary w coś, co nie ma żadnego, logicznego uzasadnienia.
Dobrym przykładem są Zniesienia Fibonacciego, które mają przewidywać potencjalne poziomy wsparcia i oporu, na podstawie tzw. Ciągu Fibonacciego. Rozciągamy je od dołka do szczytu wahania w trendzie wzrostowym i od szczytu do dołka, w spadkowym, a następnie widzimy kilka linii, od których może odbić się cena.
Najpopularniejszą z nich jest 61.8%, ze względu na fakt, iż 0.618 to tzw. Złoty Podział, który obserwujemy w naturze i… to właściwie wszystko.
Zniesienia Fibonacciego są szalenie popularne, mimo iż nikt nie potrafi wyjaśnić, dlaczego miałyby działać.
Niegdyś, próbując wejść w buty dziennikarza śledczego, umówiłem się na rozmowę telefoniczną z kobietą promującą firmę BeOnlineTeam. Gdy wymieniła Zniesienia Fibo jako jedną z metod, z których korzysta, zapytałem ją, co decyduje o tym, że faktycznie działają one na giełdzie. Odpowiedziała:
Myślę, że… tak ustalił to Fibonacci….
Nieco bystrzejsi traderzy tłumaczą, że ciąg obserwujemy w naturze, a człowiek, jako uczestnik rynku, też jest jej częścią. Inni, że same Zniesienia nie działają, ale ludzie w nie wierzą, dlatego są respektowane przez cenę.
Na pozór, jest to wyjaśnienie logiczne, jednak mówiliśmy już, że traderzy detaliczni nie dysponują siłą nabywczą, która pozwoliłaby im poruszyć ceną, dlatego też, by powyższe wytłumaczenie miało sens, musimy założyć, że z tychże poziomów korzystają fundusze, wielkie banki komercyjne czy banki centralne.
Istnieje bardzo proste wytłumaczenie “działania” Zniesień Fibonacciego, jednak nie jest tym, czego spodziewaliby się fani tego narzędzia.
W jaki sposób “działa” astrologia finansów?
Na rynku Shitcoina Baby Doge Coin, oznaczyliśmy pięć całkiem przypadkowych poziomów cenowych, które widzisz poniżej.
Kiedy te same linie zostaną nałożone na wykres, okaże się, że cena reaguje z poziomami: czerwonym, pomarańczowym, fioletowym, a następnie – czarnym.
To kolejny przykład apofenii, czyli doszukiwania się zależności i porządku w losowości.
Jeśli nie wierzysz, że powyższy przykład nie został przygotowany pod ustaloną tezę – zachęcam Cię, byś sam przeprowadził podobny eksperyment na dowolnym rynku.
Z czasem zrozumiesz, że na tej zasadzie działają nie tylko poziomy Fibo, ale reszta finansowej “magii voodoo”.
Skrajnym przykładem, obok Teorii Fal Elliotta, jest tutaj metodologia W.D Ganna – amerykańskiego tradera z przełomu XIX i XX wieku, który próbując przewidzieć przyszłe wahania, korzystał z astrologii i “starożytnej matematyki”.
Zważywszy na to, że Gann miał być masonem 33 stopnia, jego historia i prace mogłyby być świetnym materiałem na finansowy odpowiednik “Oczu szeroko zamkniętych”, Stanleya Kubricka.
Czy jednak jest to równie świetny powód do zawarcia transakcji na rynku? Odpowiedz sobie sam, czy czułbyś się komfortowo, argumentując pozycję długą, “kwadraturą Jowisza do Marsa” lub “napięciem emocjonalnym, wynikającym z zaćmienia księżyca”.
Nieskuteczność analizy technicznej nie oznacza, że rynek nie ma pamięci
Absurd analizy technicznej stał sobie na polskiej scenie tradingowej w najlepsze i było kwestią czasu, aż przyjdzie ktoś, kto wskaże na niego palcem. W głównym nurcie kimś takim okazał się Rafał Zaorski, który w jednym ze swoich najpopularniejszych wystąpień, skrytykował AT, mówiąc:
Analiza techniczna jest dorabianiem sobie do tego, co było, wpływu na to, co będzie. Na jednym z nagrań porównałem to do takiego przykładu, że pakujecie rodzinę do auta nad morze i wasz najlepszy pomysł na dojechanie tam brzmi: będę patrzył się w tylną szybę i wszystkich doprowadzę do Gdańska. Czy to nie jest głupi pomysł?
Gdy piszę te słowa, “szkalowanie” Rafała Zaorskiego w niektórych kręgach stało się wręcz modne. Jako człowiek “znikąd”, nie mam zamiaru dokładać do tego ponurego monumentu, tym bardziej, że działalność Rafała miała swoje dobre strony.
To nie jego poglądy, a ich interpretacja wyrządziła największe szkody w środowisku. W powyższym cytacie nie skrytykowano bowiem analizy technicznej jako takiej, lecz właściwie wykluczono istnienie pamięci rynku.
To, że AT nie działa, oznacza tylko tyle, że… nie działa, przy czym jej “niedziałanie” nie mówi nic o istotności lub nieistotności historii. Bardzo możliwe, że sam autor doskonale zdawał sobie sprawę z tego, o czym mówię, specjalnie tak dobierając słowa, by przyciągnąć uwagę.
To dzisiaj nie ma już jednak żadnego znaczenia, ponieważ słowa te zrodziły w Polsce nurt “anty-AT”, w sporej mierze złożony z ludzi, którzy podważają sens jakiejkolwiek edukacji, twierdząc, że historia nie ma żadnego znaczenia. Ich zdaniem, rynek żyje tu i teraz, a wczorajsza zmienność nie wpływa na wydarzenia w bieżącej sesji.
Tym samym, do pewnego stopnia wierzą oni w efektywność rynku.
Nawet jeśli zakładają, że uczestnicy nie są racjonalni jak w hipotezie rynku efektywnego, a wyceny instrumentów mogą być nieprawidłowe, przekonanie o losowości ceny sugeruje, że przynajmniej uznają efektywnie dystrybuowaną płynność.
W praktyce trading w takim wydaniu jest zgadywanką, gdzie każda kolejna decyzja jest poparta klasycznym “wydaje mi się, że…” i niewiele różni się od amatorskiej gry na ruletce.
Tyle, że hazard nazywa się tu “spekulacją”.
Na tym się niestety nie kończy, bo nowotwór “anty-AT” rozrastał się w zastraszającym tempie, mutując w idiotyzmy, wśród których prym wiodą takie kwiatki, jak: “dobra jest każda metoda, która zarabia pieniądze” czy “ten, kto zarobił, ten ma rację”.
Rynek ma swoją dynamikę i istnieją metody analityczne poparte jakimikolwiek argumentami oraz te, które nie są poparte niczym. To, czy zarabiają, to zupełnie inna kwestia, ponieważ to samo narzędzie w rękach różnych traderów może przynosić zyski i straty jednocześnie.
Ponadto, trading jest procesem nieustannego rozwoju i dążenia do prawdy na temat systemu, w którym zawieramy transakcje.
Order splitting jako element pamięci rynku
Prawda jest z kolei taka, że wiele badań podejmujących problem udowodniło istnienie czegoś takiego, jak “długotrwała pamięć rynku”. Czyli inaczej – składane zlecenia nie są przypadkowe, a zdają się mieć ze sobą związek. W uproszczeniu – po większych zleceniach sprzedaży następują kolejne zlecenia sprzedaży, po zleceniach kupna, kolejne kupno i tak dalej.
Niekiedy tłumaczy się to tzw. owczym pędem (tak wytłumaczyłby to zjawisko przeciętny analityk techniczny), jednak kilkukrotnie wspominaliśmy, że na rynku zwykle nie rządzi większość osób, a mniejszość osób z największym kapitałem.
Psychologia tłumu jest więc niewystarczającym wyjaśnieniem fenomenu, jednak istnieje inne, zdecydowanie bardziej logiczne jego wytłumaczenie, które znajdziemy we wspomnianym wcześniej dokumencie – “How Markets Slowly Digest Changes in Supply and Demand”:
Ze względów strategicznych, większe zlecenia kupna lub sprzedaży są wprowadzane na rynek stopniowo, przez dłuższe okresy, obejmujące nawet miesiące. Przez to, wahania popytu i podaży składają się na proces z “pamięcią długotrwałą”, manifestujący się jako konsekwentny przepływ zleceń. […] Wyobraź sobie inwestora, który ma zamiar kupić 10 milionów udziałów danej firmy. Jest nierealistyczne, by ujawnił się on ze swoim zainteresowaniem, pozwalając, by rynek zrobił resztę. Mało prawdopodobne, by znalazł on odpowiednią ilość sprzedających, a nawet jeśli tak by się stało, ujawnienie intencji kupna ogromnej ilości akcji najprawdopodobniej doprowadzi do wyraźnego wzrostu cen. Zamiast tego, duży inwestor trzyma swoje plany w tajemnicy i buduje pozycje stopniowo, przez dłuższy czas, możliwie z wykorzystaniem pośredników.
W powyższym cytacie zamyka się drugie wytłumaczenie, czyli tzw. order splitting – dzielenie większych zleceń na mniejsze kawałki i powolna budowa inwentarza przez traderów instytucjonalnych.
Autorzy dokumentu zauważają także, że nawet na rynkach o najwyższej kapitalizacji, zagęszczenie płynności w Order Booku jest stosunkowo niewielkie, co wynika z dwóch faktów:
- Trader poinformowany nie może ustawić na rynku większych zleceń oczekujących, ponieważ tym samym, odsłoniłby przed resztą uczestników intencję kupna/sprzedaży, co miałoby wpływ na cenę
- Market Maker, “żyjący” z dostarczania płynności, nie chce zostać wykorzystanym przez poinformowanego uczestnika rynku, lub zwyczajnie – nie chce brać na siebie zbyt dużego ryzyka w postaci większego inwentarza
Ze względu na “cienki” Order Book, ktokolwiek, chcąc zbudować większe pozycje, będzie zmuszony robić to stopniowo, prawdopodobnie korzystając z mieszanki zleceń rynkowych i oczekujących.
Konkurencyjność na rynku i “ukryte” informacje
Zachowanie płynności podważa także hipotezę rynku efektywnego, w której ceny instrumentu mają odzwierciedlać wszystkie znane informacje na jego temat. Informacje te, z wcześniej wymienionych powodów, są częściowo ukryte, a częściowo – pojawiają się na rynku z opóźnieniem.
Rynek, w krótkim terminie nie znajduje się też w prawdziwej równowadze, ponieważ gdyby ujawniono na nim rzeczywiste intencje popytu i podaży, zamiast ułamka informacji, który widzimy w księdze zleceń i historii transakcji, ceny instrumentu prawdopodobnie byłyby zupełnie inne.
Reasumując – zgodnie z tymi konkretnymi badaniami, cały mechanizm powoli “trawi” informacje dotyczące aktywów.
Tak, jak powyżej – najpierw, uczestnik poinformowany otrzymuje informację, następnie, interpretuje ją i buduje opinie. Opinia ta jest poparta pieniędzmi, a że pieniądze te są zbyt duże, by mogły zostać wchłonięte przez rynek natychmiast, są nań wprowadzane stopniowo.
Smart Money i rynek jako system złożony z uczestników o sprzecznych interesach
Stąd przechodzimy na wyższy poziom analizy technicznej, czyli do metodologii Smart Money, która bierze pod uwagę fakt, że rynek jest środowiskiem złożonym z podmiotów o sprzecznych interesach.
Filozofię Smart Money opisuje dość popularna seria memów, z nieżyjącymi już braćmi Bogdanoff, którzy dziwnym trafem, stali się maskotkami traderów, symbolizując “złych manipulantów”. Gdy Wojak, postać wykorzystana w tejże serii – biedny trader detaliczny, kupował aktywa, wiadomość o tym natychmiast trafiała do Bogdanoffa, który zarządzał krach, wypowiadając dwa słowa: “Dump it!”.
Jesteś Ty i manipulant, który próbuje Cię wykorzystać. Smart Money z kolei ma przeciągnąć Cię na zyskowną stronę, pozwalając przejrzeć jego zamiary.
To metoda o wiele poważniejsza, niż klasyczna AT, ponieważ:
- Wyklucza “owczy pęd” i zakłada rynek manipulowany, na którym występuje asymetria kapitału i informacji
- Zakłada próby sprzedaży po wzrostach i kupna po spadkach, co, mimo iż jest “chwytaniem spadającego noża”, stoi w sprzeczności z zachowaniem tłumu i może skutkować wyższym RRR, przy ograniczeniu strat
Niestety, cierpi na tę samą przypadłość, czyli szuka dokładnych setupów, tak jak robi to “zwykła” AT. Nie ma znaczenia, że są to ustawienia wcześniej nieznane w środowisku tradycjonalistów – w rezultacie, stają się szalenie popularne, a co za tym idzie – mogą zostać wykorzystane przeciwko traderowi, który je rozgrywa.
SM jest dzisiaj gorącym tematem wśród zagranicznych szkoleniowców i tylko czekać, aż zostanie ukradziona przez naszych rodzimych guru. To raczej mało optymistyczna perspektywa, ponieważ choć metoda sama w sobie jest raczej średnio użyteczna, dość łatwo sprzedać ją początkującym (i nie tylko).
Dlaczego?
Pięknie wygląda na wykresie historycznym. Oczywiście, o ile zignorujemy te ustawienia, które skończyły się stratą. Poniżej widzisz trzy tego typu transakcje z rynku BTC, które łącznie dałyby ponad 16R zysku.
Smart Money będzie dla nas użyteczna, ponieważ postrzega trading jako grę konkurencyjną.
Nie założymy jednak foliowej czapeczki, wierząc, że rynek dzieli się na “dobrych” i “złych. Są podmioty, które mają decydujący wpływ na cenę i te, które go nie mają.
Soros, powołując się na Keynesa, mówił o tym, że giełda nie dba o prawdę, a odzwierciedla to, jak dany instrument postrzegają ludzie. Jeśli inwestorzy masowo skupują kontrakty X, ponieważ uważają, że ich ceny powinny być wyższe, inny inwestor, dysponujący większym kapitałem, ma święte prawo do odmiennej opinii, ustawienia zleceń oczekujących sprzedaży i w konsekwencji – doprowadzenia do wyczerpania popytu i spadków cen.
Czy jest to niemoralne? W niektórych przypadkach – tak, szczególnie, jeśli manipulacja wykorzystuje rynek OTC, przekłamując historię transakcji na regulowanej giełdzie. W innych – tak samo “niemoralne”, jak wygranie partii szachów z wykorzystaniem prostej pułapki.
Musimy podejść do sprawy na chłodno, wiedząc, że rynek składa się z graczy niepoinformowanych i poinformowanych.
Ci drudzy mogą chcieć kupić lub sprzedać duże pakiety akcji czy kontraktów. Na tyle duże, że rynek nie jest w stanie przyjąć ich za jednym zamachem – tak, jak mówił dokument “How Markets Slowly Digest Changes in Supply and Demand”.
Tutaj dochodzimy także do wyjaśnienia, dlaczego popularne koncepcje z analizy technicznej nie mają prawa działać.
Odmienne postrzeganie wartości jako fundament transakcji
Wielu traderów, świadomie lub nie, traktuje wykres tak, jak gdyby był on kolorowym “wężem” świec OHLC, który podąża raz w górę, raz w dół, a cały świat stawia swoje pieniądze na to, gdzie uda się w następnej kolejności.
Zapominają oni, że obserwują system, w którym odbywa się handel. Fundamentem handlu jest z kolei odmienne postrzeganie wartości.
Jeśli sprzedajesz telefon, chcesz zrobić to po jak najwyższej cenie – w punkcie, w którym będziesz cenił pieniądze wyżej, niż sprzedawany produkt.
Żeby doszło do transakcji, musisz znaleźć kogoś, kto tę samą cenę będzie interpretował jako niską, ceniąc produkt wyżej, niż pieniądze, które musi za niego zapłacić.
Bardzo często usłyszysz: “analiza techniczna działa, ponieważ wszyscy w nią wierzą”.
Weźmy przykład z rynku spożywczego.
Załóżmy, że konsumentów i sprzedawców pączków opanowuje zbiorowa schizofrenia i zaczynają wyceniać je na podstawie wykresu, który można obserwować na monitorach w każdej piekarni.
Zdecentralizowany rynek pączków, gdzie podstawą wyceny są analiza techniczna i formacje świecowe, ponieważ “wszyscy w nie wierzą”.
Pewnego dnia przychodzisz do jednej z piekarni, a że na wykresie obserwujesz właśnie bycze przełamanie kanału cenowego, chcesz kupić kilka sztuk, wiedząc, że zaczynamy trend wzrostowy i za chwilę pączki będą dużo droższe.
Piekarz spogląda na monitor i odmawia sprzedaży.
Też widzi wzór na wykresie i mówi Ci, że tak tanio pączków nie sprzeda, ale możesz poczekać, aż trend się rozwinie, a cena dojdzie do poziomu oporu. Ty nie chcesz kupować na oporze, bo wiesz, że to zła cena za pączki, które wkrótce będą tanieć.
Staje na tym, że po aktualnej cenie, piekarz jest gotów sprzedać Ci pączki przeterminowane. Nie chcesz ich, więc nie dochodzi do żadnej transakcji.
To głupota analizy technicznej w pigułce. Do dziś zdumiewa mnie bezmyślność ludzi, którzy w nią wierzą i moja własna – z czasów, gdy sam próbowałem z niej korzystać.
Teraz spójrz na powyższy obrazek. W czerwonym punkcie cena znajduje się przy linii trendu spadkowego. Chcesz zbudować pozycje krótkiej sprzedaży.
Zgodnie z analizą techniczną, cały rynek postrzega tę cenę jako wysoką i oczekuje kontynuacji bessy. Jeśli w tym punkcie instrument naprawdę jest drogi, kto stanie po drugiej stronie transakcji? Kto byłby na tyle szalony, by z pełną świadomością kupić od Ciebie aktywa, o których wie, że są drogie i za chwilę będzie mógł zrobić to po korzystniejszej cenie?
W punkcie zielonym, który w AT przedstawia cenę niską, sytuacja jest ta sama – żeby kupić aktywa, musisz trafić na sprzedającego, który w przeciwieństwie do Ciebie, uważa ceny za wysokie.
Właśnie ze względu na konieczność różnych opinii na temat tych samych aktywów, linie trendów po prostu nie mają prawa działać. Dlatego na wykresie możemy oznaczyć trendy zewnętrzne i wewnętrzne, przy czym każdy z nich przetrwa nie dłużej niż dwa-trzy odbicia ceny.
Dokładnie tak samo jest z popularnymi formacjami i resztą tej wiedzy bezużytecznej. Myślisz, że tylko Ty widzisz na wykresie “głowę i ramiona”?
Wahania ceny jako kampania reklamowa
Zwróć uwagę na kolejny wykres, pamiętając, że cena jest mechanizmem reklamującym aktywa, by znaleźć kupujących dla sprzedających i odwrotnie.
Co widzisz?
Jedną, wielką kampanię reklamową.
Pamiętasz telezakupy, gdzie prowadzący godzinami próbował wcisnąć ci jakiś produkt?
Fantastyczny toster! Kup teraz, za jedyne 299.99 złotych! Promocja trwa jeszcze przez 15 minut. Zamów swój egzemplarz po najniższej cenie!
Ktoś zadzwonił pod wskazany numer, zamówił toster, by godzinę później zorientować się, że ten sam produkt kosztuje teraz 199.99 złotych, a “najniższa” cena, wcale nie była najniższa.
Na giełdzie nie jest inaczej. Uczestnicy rynku mają sprzeczne interesy i próbują się nawzajem “oszukać”.
Jeśli chcesz sprzedać aktywa, musisz przekonać innych do ich kupna.
Jeśli chcesz je kupić, ktoś musi uznać, że odsprzedając Ci je, robi dobry interes.
Czytaj poprzedni: Część IV: Efektywność rynku
Cześć VI: Strefy popytu i podaży, czyli efektywna/nieefektywna dystrybucja płynności
Śledź CrypS. w Google News. Czytaj najważniejsze wiadomości bezpośrednio w Google! Obserwuj ->
Zajrzyj na nasz telegram i dołącz do Crypto. Society. Dołącz ->
Ziele
Ogólnie się zgadzam, że AT to syf, ale nie mieszałbym w to fal Eliotta które do 2007 roku działały niemal w punkt. A sam Elliot był geniuszem, który niestety skończył nieciekawie, jednak wykonał tytaniczną pracę w czasach bez komputerów i jego teoria 5 fal naprawdę się sprawdzała do czasów wielkiego kryzysu finansowego. Ale nadal z niej korzystam po części bo zachowania ludzkie nie zmieniły się za bardzo.
<div class="apbct-real-user-wrapper"> <div class="apbct-real-user-author-name">Maciej Halikowski</div> <div class="apbct-real-user-badge" onmouseover="apbctRealUserBadgeViewPopup('apbct_trp_comment_id_61117');" onmouseout="apbctRealUserBadgeClosePopup(event);"> <img src="https://cryps.pl/wp-content/plugins/cleantalk-spam-protect/css/images/real_user.svg" class="apbct-real-user-popup-img" style="align-self: center;"> <div class="apbct-real-user-popup apbct-trp-popup-desktop" id="apbct_trp_comment_id_61117"> <div class="apbct-real-user-title"> <p class="apbct-real-user-popup-header">The Real Person!</p> <div class="apbct-real-user-popup-content_row"> <img src="https://cryps.pl/wp-content/plugins/cleantalk-spam-protect/css/images/real_user.svg" class="apbct-real-user-popup-img"> <span class="apbct-real-user-popup-text">Author <b>Maciej Halikowski</b> acts as a real person and verified as not a bot.</span> </div> <div class="apbct-real-user-popup-content_row"> <img src="https://cryps.pl/wp-content/plugins/cleantalk-spam-protect/css/images/shield.svg" class="apbct-real-user-popup-img"> <span class="apbct-real-user-popup-text">Passed all tests against spam bots. Anti-Spam by CleanTalk.</span> </div> </div> </div> </div> <div class="apbct-real-user-popup apbct-trp-popup-mob" id="apbct_trp_comment_id_61117"> <div class="apbct-real-user-title"> <p class="apbct-real-user-popup-header">The Real Person!</p> <div class="apbct-real-user-popup-content_row"> <img src="https://cryps.pl/wp-content/plugins/cleantalk-spam-protect/css/images/real_user.svg" class="apbct-real-user-popup-img"> <span class="apbct-real-user-popup-text">Author <b>Maciej Halikowski</b> acts as a real person and verified as not a bot.</span> </div> <div class="apbct-real-user-popup-content_row"> <img src="https://cryps.pl/wp-content/plugins/cleantalk-spam-protect/css/images/shield.svg" class="apbct-real-user-popup-img"> <span class="apbct-real-user-popup-text">Passed all tests against spam bots. Anti-Spam by CleanTalk.</span> </div> </div> </div> </div>
Dzięki za komentarz 🙂 To jest naprawdę bardzo ciekawy temat, o którym można mówić godzinami.
Zawsze miałem z tym wszystkim jeden problem – aby można było stwierdzić, że Fale Elliotta faktycznie dobrze modelowały rynek, potrzebujemy jakiegoś systematycznego procesu rozpoznawania, opisywania i prognozowania tych fal. Gdyby taki proces wymyślono, zostałby opisany w papierach naukowych, więc zostałby też wykorzystany w handlu algorytmicznym i w końcu przestałby działać. Sam mówisz, że metoda dobrze opisywała rynek do pewnego momentu, więc taki scenariusz można by było nawet rozważać, ale jeśli poszukamy papierów na ten temat, to okaże się to, co i tak już wiemy – że w tej metodzie jest bardzo dużo miejsca na uznaniowość.
Wiem, że to myślenie rodem z żartu o ekonomiście, który nie wierzył w istnienie dolara na chodniku twierdząc, że gdyby on naprawdę tam leżał, to ktoś dawno by go podniósł, ale jak dla mnie, tego typu pytanie jest najlepszym, jakie można zadać, mając kontakt z czymś, co rzekomo działa.
Skoro to działa, dlaczego nie każdy jest w stanie z tego korzystać? Bo w grę wchodzą intuicja i subiektywizm. Ale skoro w grę wchodzą intuicja i subiektywizm, to czy naprawdę można stwierdzić, że to działa? I czy ta uznaniowość nie może doprowadzić do tego, że kilku szczęściarzy rozegra losową sekwencję setupów, które akurat wygenerowały ładny P/L, odnosząc wrażenie, że wadliwa metoda generuje zysk?
Według mnie właśnie tu leży sedno problemu z AT – nie chodzi o to, że ona na pewno nie działa, ale o to, że często nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy działa, bo nie da się zdefiniować jej zasad.
Nie twierdzę, że Elliott nie był geniuszem. Elliott, Dow czy w końcu Wyckoff, którego wyjątkowo cenię, jak mówisz, wykonali ogrom pracy. To byli bardzo inteligentni ludzie. Wychodzę tylko z założenia, że inteligentni ludzie wciąż potrafią wymyślać różne głupoty, a ich inteligencja dodatkowo pomaga im je dobrze racjonalizować i przekonywać do nich innych, co może być trochę niebezpieczne.
W ostatniej części wspominam książkę “Winner Take All” Gallachera i on mówi m.in. o Falach Elliotta. Może jest trochę zbyt krytyczny, ale sumuje te wszystkie problemy w kilku zdaniach:
“… nie ma dwóch ludzi, którzy zgadzają się co do tego, co jest szczytem, a co dołkiem, więc jest tyle interpretacji, ilu analityków […] Obserwacja Elliotta dotyczy tego, że zjawiska naturalne są cykliczne. Ale to nic więcej, niż stwierdzenie oczywistości. Rynek nikogo za to nie wynagradza. […] Gdyby ceny na giełdzie towarowej naprawdę były powtarzalne, mogłyby zostać przewidziane z pewną precyzją. Czyli nie dałoby się na nich zarobić, ponieważ wszyscy znaliby odpowiedz z wyprzedzeniem”.
Możesz mieć wrażenie, że mój komentarz jest częściowo sprzeczny z samym tekstem. Pisałem w końcu, że niektórzy “twierdzą, że zarabiający trader to taki, który nie myśli, a jedynie egzekwuje ustalony z góry, dziecinnie prosty plan.”, czym zasugerowałem, że trading powinien być uznaniowy. Z subiektywizmem u Elliotta nie powinienem mieć więc żadnego problemu.
W kontekście całości serii miałem na myśli to, że żeby egzekwować sztywny plan jako trader detaliczny, będąc jednocześnie pewnym tego planu, trzeba zostać quantem, co jest poza zasięgiem i przede wszystkim – poza zainteresowaniem większości ludzi. Ktoś pewnie powie, że wystarczyłoby zostać algotraderem, który kleci roboty z konwencjonalnych wskaźników, szukając przewagi, za którą nie stoją żaden konkretny model i wiedza o strukturze rynku. Z tego co widziałem, coś takiego nie wystarczy i procent ludzi z sukcesami jest tam tak mały, że na wątkach o algotradingu na Reddicie można znaleźć opinie, że zarabiający algotraderzy w rzeczywistości nie istnieją.
Jeśli ktoś proponuje nam gotową metodę ze sztywnymi zasadami, to taka metoda prawdopodobnie nie działa, bo przejrzysta strategia dostępna publicznie nie ma prawa działać – traderzy usunęliby z rynku anomalie, na których jest oparta. Dlatego napisałem, że nie warto brać czegoś takiego poważnie.
Lepiej skłonić się w stronę, która dopuszcza uznaniowość, ale wtedy warto, by metoda miała jakieś oparcie w strukturze rynku, ekonomii czy ekonomii behawioralnej – po to, by można było taką metodę dostosowywać do swoich potrzeb i modyfikować w razie konieczności. Dlatego w serii opisywałem Wyckoffa. W moim rozumieniu to jest ten rodzaj AT, który, jeśli już się do człowieka przyklei, to można go zabrać w wiele różnych miejsc. Można łączyć to ze statystyką czy do pewnego stopnia akceptować analizując rynki fundamentalnie. Można rozgrywać proste setupy na futuresach, które, chociaż będą argumentowane danymi z których Wyckoff nie korzystał, wciąż będą spełniały warunki Wyckoffa. Można w ogóle nie grać klasycznego Wyckoffa, a i tak mieć tę filozofię z tyłu głowy.
Z Falami Elliotta jest taki problem, że w gruncie rzeczy nie stoi za nimi żaden model, dlatego leżą na tej półce, co Fibonacci – nie wiadomo, dlaczego miałoby to działać tak, a nie inaczej, ale niektórzy twierdzą, że działa, argumentując to choćby porządkiem wszechrzeczy. Widzę w tym sporo mistycyzmu i trudno mi coś takiego zaakceptować. Nie każdy musi się z tym zgadzać, ale uważam, że lepsza jest metoda, którą można obalić, dowiadując się, dlaczego nie ma sensu, niż ta, która jest niefalsyfikowalna.
Niektóre tezy z tego tekstu mogą wyglądać na radykalne, ale w całej serii chodzi właśnie o falsyfikowalność. Każdy ma swój rozum i będzie uczył się, czego chce – Elliotta, Wyckoffa czy ICT. Ja chciałem tylko zwrócić uwagę na to, że sporej części tej wiedzy nie da się ani potwierdzić, ani obalić. Myślę, że wielu traderów, początkujących i nie tylko, nie ma tej świadomości, dlatego ciągle brnie w AT. Łatwiej jest przestać brnąć, jeśli wiemy, że to, czego się uczymy, nie ma obiektywnej wartości i nigdy nie będziemy w stanie udowodnić działania tego czegoś.
Nawiasem mówiąc, sam lata temu przez jakiś czas byłem fanem tych fal, ponieważ fajnie opisują wahania, które już miały miejsce (podobnie jak akumulacja/dystrybucja Wyckoffa z resztą). Tylko właśnie – one już miały miejsce, więc to jest w gruncie rzeczy naginanie historii pod własną, z góry założoną tezę.