Fed – finansowy potwór czy bardzo potrzebna instytucja?

Bank centralny FED

 Federal Reserve System (Fed), czyli System Rezerwy Federalnej to instytucja, która ma zapewniać stabilność finansową USA. Jak wygląda to w praktyce i jaka jest historia tego, dziś dość zmitologizowanego tworu?


Spis treści:


Fed, czyli co?

Najpierw opiszmy podstawy. Fed to po prostu bank centralny USA. Składa się z Zarządu Głównego, który urzęduje w Waszyngtonie (to 7 gubernatorów, powoływanych przez prezydenta USA) i 12 regionalnych banków Rezerwy Federalnej. Do tego dochodzi jeszcze FOMC (Federal Open Market Committee), Komitet Otwartego Rynku, odpowiedzialny za prowadzenie polityki monetarnej.

Fed został uzbrojony przez swoich twórców w narzędzia, które pozwalają mu regulować politykę monetarną. Są to stopy procentowe (federal funds rate), operacje otwartego rynku (kupno i sprzedaż papierów skarbowych w celu kontrolowania podaży pieniądza) i operacje repo oraz reverse repo (krótkoterminowe pożyczki zabezpieczone aktywami, które stymulują system finansowy).

Wszystko to prowadzi nas do tego, jak Fed może wpływać na gospodarkę. Poprzez podnoszenie stóp proc. bank spowalnia inflację, zmniejsza konsumpcję i inwestycje, co może spowolnić wzrost gospodarczy. Z kolei obniżanie stóp prowadzi do czegoś odwrotnego: stymulacji gospodarki, zwiększania dostępności kredytu, wspierania wzrostu i zatrudnienia, ale też potencjalnie wzrostu inflacji. Wpływa to też na giełdę: niższe stopy procentowe prowokują wzrosty na parkiecie, wyższe: tłumią wzrosty.

Do tego Fed może prowadzić luzowanie lub zacieśnienie ilościowe. To pierwsze oznacza skup aktywów w celu zwiększenia podaży pieniądza, drugie – zmniejszanie bilansu Fedu i ściąganie nadmiaru pieniądza z rynku. I podobnie jak powyżej: luzowanie ilościowe wspiera wzrosty na parkiecie, a zacieśnianie – utrudnia bykom walkę z niedźwiedziami.

Narodziny idei banku centralnego

Przejdźmy jednak do historii Fedu, bo ta pełna jest kontrowersji i kwestii, które należy wyjaśnić.

USA to pewien fenomen – kraj, który powstał jako dom dla obywateli wielu różnych państw. Samo jego formowanie się i tworzenie zasad nim rządzących to fascynująca opowieść. Nas jednak interesuje teraz tylko bank centralny, przed którym Amerykanie bronili się jednak przez wiele lat, a potem, gdy Fed już powstał, starali się zrzucić jego władzę.

Kluczową postacią w tej opowieści jest Aleksander Hamilton. Urodził się w Indiach (wówczas kolonii brytyjskiej), a gdy przybył do USA wżenił w rodzinę nowojorskiego arystokraty. Przełom w jego biografii nastąpił w 1789 r., gdy został Sekretarzem Skarbu USA, do tego pierwszym w dziejach Stanów Zjednoczonych. Już w roku kolejnym zaczął lobbować za utworzeniem banku centralnego. Powód? USA borykały się wtedy z problemem zadłużenia, co było owocem finansowania wojny o niepodległość. Hamilton chciał, aby rodzące się wtedy mocarstwo założyło instytucję podobną do Banku Anglii – bank centralny, który miał być prywatną (tak, nie państwową!) instytucją, która odpowiadałaby za emisję waluty i miała pożyczać rządowi pieniądze na funkcjonowanie państwa.

Jako Sekretarz Skarbu Hamilton miał sporą władzę, więc wszystko wydawało się jasne: USA będą miały bank centralny! Tyle że nagle w tej historii pojawia się Thomas Jefferson, kolejny ojciec-założyciel kraju, a w tym czasie Sekretarz Stanu w rządzie George’a Washingtona (po latach sam został prezydentem). Twierdził, że bank centralny to śmiertelne zagrożenie dla społeczeństwa, a to dlatego, że zaproponowany przez Hamiltona system sprawi, że Amerykanie będą na wieki niewolnikami procentu i długu. Wszystko może doprowadzić do powstania mechanizmu, który skazuje państwo amerykańskie na wieczne życie na długu. Wtedy to padły słynne słowa Jeffersona, że bank z prawem emisji waluty to „większe zagrożenie niż obca armia”.

Ostrzeżenia Sekretarza Stanu nic nie pomogły: w 1791 r. Kongres ustanowił Bank of the Unites States, tzw. The First Bank, czyli prototyp Fedu.

Politycy podeszli jednak do eksperymentu ostrożnie. Po pierwsze bank miał działać przez 20 lat i po tym okresie miano podjąć decyzję, co dalej. Kapitał założycielski wyniósł 10 mln USD (ok. 235 mln obecnych USD), a państwo posiadało jedynie 20% udziałów. The First Bank miał nie tylko służyć do emisji dolara – założył też konto dla rządu, w którym deponowano wpływy z podatków.

Decentralizacja nie zawsze jest dobra

W społeczności kryptowalut banki centralne to zło wcielone, fani bitcoina uważają chyba, że najlepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie systemu zdecentralizowanego z wieloma emitentami. I brzmi to na papierze kusząco: w końcu każdy emitent dbałby o jakość swojej waluty i w efekcie to on przetrwałby na rynku. Tyle że wczesna historia USA pokazuje, że mogłoby być… różnie.

Na początku XIX w. bank centralny miał uzupełniać banki prywatne, w 1794 r. było ich 18, w 1811 r., gdy wygasała 20-letnia licencja The First Bank, już 90! Co w tym złego? To że sam proces wprowadzania banków na rynek był korupcjogenny. W stanie Kentucky, by założyć bank, wystarczyło „posmarować” członkowi lokalnych władz. Proceder był tak powszechny, że w czasie rekordowego posiedzenia lokalnego kongresu wydano 33 licencje na prowadzenie banku. Była też druga strona medalu: właściciele banków wręczali politykom łapówki, by ci blokowali przyznawanie licencji, a tym samym blokowali zwiększanie konkurencji.

To wszystko to czubek góry lodowej ówczesnych paradoksów. Przykładowo, późniejszy wiceprezydent Aaron Burr założył bank, dodając do wniosku dot. założenia spółki wodnej pewien niepozorny zapis. Tak obszedł prawo, że dał radę założyć instytucję finansową, choć formalnie starał się o stworzenie spółki w zupełnie innej branży!

Nadmiar banków prowadził do kolejnych patologii. Choć bank centralny miał prawo emisji waluty, każdy prywatny bank mógł wydawać certyfikaty finansowe – potwierdzenia złożenia w nim złota lub srebra, które też zaczęły funkcjonować jako pieniądze. Problem w tym, że banki szybko zaczęły oszukiwać i emitować więcej certyfikatów – po prostu w obiegu pojawiło się więcej dokumentów niż odpowiadających im sztabek złota w bankach. Rekord na tym polu ponownie padł w Kentucky – Bank of Kentucky wyemitował certyfikaty o wartości ówczesnych 27 mln USD i to bez żadnego pokrycia.

Władze centralne nie radziły sobie z kontrolowaniem banków, bo te po prostu przerzucały sobie w czasie serii kontroli kruszec. Miały wręcz ludzi do śledzenia kontrolerów, a rzadka sieć dróg dodatkowo im to ułatwiała. Na miejscu i potem na papierze wszystko się zgadzało, tyle że w praktyce złota w całym systemie bankowym zawsze było mniej niż wynikało z dokumentów.

O skali tego, co działo się wtedy w USA, niech świadczy los jednego z banków w Rhode Island – po jego likwidacji okazało się, że wyemitował on certyfikaty na kwotę 580 000 USD. Zabezpieczeniem było złoto o wartości… 86,48 USD.

Wszystko to generowało inflację. Przykładowo, w 1815 r. akr ziemi w St. Louis kosztował 30 USD, po trzech latach – 2000 USD.

I tu wracamy do banku centralnego, bo zadaniem tego była walka z tą patologią. W 1811 r. nie przedłużono jednak licencji The First Bank.

Drugi bank

Teoretycznie w tym miejscu historia banku centralnego USA mogłaby się skończyć. Tyle że w 1812 r. wybuchła wojna amerykańsko-brytyjska. Trwała tylko 3 lata, ale to wystarczyło, by zwiększyć zadłużenie kraju z 45 mln USD do 127 mln USD.

Rząd musiał stawić czoła ważnemu problemowi – brak banku centralnego sprawił, że władze miały problem zebrać środki na prowadzenie wojny. Ostatecznie się udało, ale było to problematyczne. I to dało do myślenia rządzącym. W 1816 r. powstał więc The Second Bank of the United States, którego zadaniem była obsługa długu federalnego – dbanie o spłatę zobowiązań. Za decyzją tą stali m.in. lobbyści, finansiści, którzy kupili obligacje rządowe w czasie wojny i teraz obawiali się, czy te zachowają swoją wartość. Do tego istnienie banku centralnego miało pomóc w łatwiejszym zadłużaniu się kraju (np. na wypadek wojny).

Wybawca czy największy cynik w historii amerykańskiej polityki?

Dochodzimy do kolejnego epizodu walki z bankowością centralną, może nawet najciekawszego, bo najmocniej zmitologizowanego.

W 1828 r. prezydentem został Andrew Jackson, jak określił go polski historyk Longin Pastusiak, „ludowy prezydent”. I faktycznie, swój sukces w polityce zawdzięczał on otwarciu się na potrzeby szerszego społeczeństwa. W czasie swojej kampanii wielokrotnie atakował bankierów, których nazywał „jadowitymi wężami”. Po wygraniu wyborów zaczął dążyć do likwidacji Drugiego Banku USA – dążył do zaprzestania wpłacania przez rząd środków do banku centralnego. Mało tego, kazał wypłacać rządowe środki i wpłacać je na rachunki w prywatnych bankach. Może i wrogom centralizacji mogło się to podobać, ale przyczyny działań Jacksona nie były wcale tak szlachetne, jak wielu mogło się wydawać. Starał się deponować wpływy rządowe w siedmiu stanowych bankach. Tyle że ich współwłaścicielami byli politycy powiązani z Jacksonem. Chodziło więc o cyniczne wykorzystanie władzy w celu wsparcia ludzi ze swojego otoczenia.

No i zaczęło się na nowo: zasilone rządową gotówką „ulubione” banki Jacksona (w tym czasie ich liczba wzrosła do 33) zaczęły masowo drukować pieniądze i udzielać kredytów. Efekt? Inflacja.

Jest i druga strona medalu: Jacksonowi udało się – jako jedynemu prezydentowi USA – spłacić dług publiczny – dokonał tego w 1835 r. Rok później wygasła licencja Drugiego Banku na bycie bankiem centralnym. Pięć lat później bank całkowicie zlikwidowano.

Okres przejściowy

Od 1837 do 1862 r. w USA ponownie nie istniał żaden bank centralny – banki działały na bazie regulacji stanowych. I ponownie brzmi to jak marzenie fanów kryptowalut. Tyle że brak centralnego nadzoru powodował bankructwo wielu banków W 1863 r. doszło do próby pogodzenia wody z ogniem: stworzono regulacje, którymi miały się kierować prywatne banki – ujednolicono pieniądz i wprowadzono nadzór nad bankami, który pełnił istniejący do teraz Urząd Kontrolera Waluty. Był to krok w stronę centralizacji kraju – szczególnie potrzebny po wojnie secesyjnej.

Panika bankowa i powstanie Fedu

Przełomem w historii USA była panika bankowa z 1907 r., do której doszło w wyniku krachu na Wall Street. Skłoniła ona elity finansowe i polityczne do zaprojektowania po raz kolejny banku centralnego.

Obecny bank centralny USA, Rezerwa Federalna, powstał w 1913 r. Od tego czasu to Fed jest odpowiedzialny za gospodarkę USA, nierzadko wywołując kontrowersje.

Fed – potrzebna instytucja czy zagrożenie?

Jak więc ocenić działalność Fedu? Z pewnością instytucja ta jest potrzebna – pokazuje to historia USA. Fani Bitcoina lubią mówić, że wybawieniem dla świata byłaby decentralizacja, m.in. emisji waluty. W Polsce to efekt popularności serii książek „Wojna o pieniądz”, która opowiada historię pieniądza i bankowości w bardzo sensacyjny sposób, ale zawiera też uproszczenia.

Może i w idealnym świecie moglibyśmy funkcjonować bez banku centralnego i regulacji – źle zarządzane banki upadałyby, a dobrze pozostawałyby na rynku. Tyle że nie żyjemy w idealnym świecie – historia USA pokazuje, że politycy są podatni na wpływy lobbystów (niespodzianka!) i wykorzystują swoją władzę nie zawsze, by działać na korzyść społeczeństwa.

Istnienie banku centralnego jest więc mniejszym złem. Do czasu aż ludzkość nie wymyśli nowego, lepszego systemu finansowego.

Bank centralny

Śledź CrypS. w Google News. Czytaj najważniejsze wiadomości bezpośrednio w Google! Obserwuj ->

Zajrzyj na nasz telegram i dołącz do Crypto. Society. Dołącz ->

reklama
Dodaj komentarz

Ostrzeżenie o ryzyku Kryptowaluty oraz produkty lewarowe to bardzo ryzykowne istrumenty finansowe, mogące spowodować szybką utratę kapitału.

Materiały opublikowane na tej stronie mają jedynie cel informacyjny i nie należy ich traktować jako porady inwestycyjnej (rekomendacji) w rozumieniu przepisów ustawy z dnia 29 lipca 2005r. o obrocie instrumentami finansowymi. Nie są również doradztwem prawnym ani finansowym. Opracowania zamieszczone w serwisie Cryps.pl stanowią wyłącznie wyraz poglądów redakcji i użytkowników serwisu i nie powinny być interpretowane w inny sposób.

Niektóre artykuły opatrzone są odnośnikami do innych stron. Służy to uzupełnieniu przedstawionych informacji.
Niektóre jednak linki mają charakter afiliacyjny: prowadzą do oficjalnych stron producentów, na których można kupić opisywany produkt. Jeśli użytkownik dokona transakcji po kliknięciu w link, nasz serwis pobiera z tego tytułu prowizję. Nie wpływa to na finalną cenę produktu, a w niektórych przypadkach ją obniża. Portal CrypS.pl nie ponosi odpowiedzialności za treści, które znajdują się na podlinkowanych stronach.