Nasze fundamentalne prawo do prywatności jest zagrożone jak nigdy dotąd. Era Internetu dała nam wolność, o jakiej nasi przodkowie mogli tylko marzyć, ale jednocześnie spowodowała, że staliśmy się jeszcze bardziej bezbronni niż kiedyś.
Rządy zawsze chciały wiedzieć, co robią ludzie, którymi rządzą. Teraz jednak posiadają ku temu odpowiednie środki w postaci big techu. Ich motywy są oczywiście różne. Zazwyczaj chcą jednak wiedzieć, co robimy, aby móc nas kontrolować i skuteczniej opodatkowywać.
Wiedza to potęga: im więcej o nas wiedzą, tym bardziej jesteśmy przewidywalni i podatni na wpływy. Jak powiedział kiedyś anonimowy artysta Banksy:
Nie wiem, dlaczego ludzie tak chętnie upubliczniają szczegóły swojego życia prywatnego; zapominają, że niewidzialność to supermoc.
Tymczasem motywy big techu są bardziej jednoznaczne.
Firmy technologiczne chcą zbierać nasze dane i dowiedzieć się o nas więcej, aby zarabiać pieniądze. Im więcej o nas wiedzą, tym skuteczniej mogą prowadzić marketing. Reklamodawcy są gotowi zapłacić naprawdę duże pieniądze za informacje, które posiadają o nas firmy.
Na pewno zauważyłeś, jak dobrze sobie z tym radzą. Przykładowo, reklamy, które pojawiają się w Twojej przeglądarce, w dziwny sposób odzwierciedlają twoją ostatnią historię wyszukiwania. Jest to wystarczający dowód na to, że
każdy twój ruch jest uważnie analizowany przez algorytm. I chociaż za korzystanie z takich serwisów jak Google czy Facebook nie musimy płacić ani grosza, firmy te zarabiają na nas olbrzymie pieniądze.
Sekcje artykułu:
Dzielenie się sekretami
Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy z tego zagrożenia. Zostaliśmy uwarunkowani do myślenia w kategoriach 'dzielenia się' - umieszczania naszego życia w sieci dla rzekomej korzyści innych. Dzielenie się weszło już do leksykonu, a wszystko to dzięki wysiłkom tych z Doliny Krzemowej. Firmy te chcą zdobyć o nas informacje, a my z przyjemnością im je udostępniamy. Jak coś, czym się dzielimy, może być złe?
Czyż nie uczono nas od najmłodszych lat, by dzielić się z innymi tym, co cenimy?
Używając tak starannie spreparowanego języka, Mark Zuckerbergowie tego świata stworzyli ogromny model biznesowy.
Im więcej "udostępniamy" na ich platformach, tym bardziej wartościowi stajemy się z marketingowego punktu widzenia. Nie ma sensu pokazywać mężczyźnie w wieku 50 lat reklamy kosmetyków. Ale jeśli wiesz, że niedawno szukał w sieci elektronarzędzi, lub że śledzi kilka kanałów obróbki drewna na YouTube, to
szanse, że reklama go zainteresuje stają się znacznie większe.
Im więcej czasu spędzamy w Internecie, tym więcej informacji ujawniamy i tym większe zyski generujemy dla firm z branży big techu. Wielu ludzi nie czuje się jednak w ogóle zakłopotanych tym problemem.
Jest to dziwne, zwłaszcza biorąc pod uwagę jak dużo informacji o sobie udostępniają.
Jak big tech odbiera nam prywatność
I nie możemy powiedzieć, że nie wiedzieliśmy. Edward Snowden opublikował swoje odkrycia na temat zakresu inwigilacji NSA już w 2013 roku. Wywołał przy tym intensywną debatę na temat tego, jakie powinny być granice nadzoru rządowego. Następnie, w 2018 roku doszło do skandalu Cambridge Analytica, który ujawnił, że firmy takie jak Facebook wykorzystują nasze informacje do manipulowania wyborami.
Oba te przykłady pokazują, że nasze internetowe życie nie jest prawie tak prywatne, jak mogłoby się nam wydawać. Powinniśmy więc dbać o naszą prywatność, tak samo jak dbamy o nasze inne, oczywiste prawa. Jak powiedział sam Snowden:
Argumentowanie, że nie dbasz o prawo do prywatności, bo nie masz nic do ukrycia, nie różni się od mówienia, że nie dbasz o wolność słowa, bo nie masz nic do powiedzenia.
Kiedy już oddamy nasze dane, nie mamy wpływu na to, dokąd one trafią. Jeśli mamy szczęście, to trafiają one w ręce marketerów, którzy następnie wykorzystają je do targetowania dla nas reklam. Jeśli mamy mniej szczęścia, to mogą one trafić do organów ścigania lub zostać wykorzystane przez oszustów. Firmy big tech mogą twierdzić, że dbają o bezpieczeństwo naszych danych osobowych, ale nie zawsze im się to udaje. Włamanie do danych użytkowników Ashley Madison w 2015 r. pokazało, co może się stać, gdy bardzo wrażliwe dane osobowe wpadną w niepowołane ręce.
Cokolwiek robimy w Internecie, musimy być świadomi naszej prywatności i tego, co jej utrata może potencjalnie oznaczać. Era mediów społecznościowych sprawiła, że wydaje nam się, iż tworzenie w pełni rozwiniętej osobowości online jest najbardziej naturalną rzeczą na świecie i sposobem na nawiązanie kontaktu z innymi. W rzeczywistości jednak,
robienie tego przynosi zyski firmom z branży big techu i naraża nas na całe spektrum ryzyka.
Erozja prywatności podkopuje wiele innych rzeczy, które powinny być dla nas ważne. Jeśli wszystko, co mówimy, jest poddawane kontroli, zagrożona jest nasza wolność słowa. Jeśli kompromitujące informacje o nas samych trafią do wiadomości publicznej, nieodwracalnie może zostać zniszczona nasza reputacja. Jeżeli oszuści dzięki wykradzionym informacją, uzyskają dostęp do naszych kont bankowych, mogą zrujnować nasze finanse. Każdy z nas ma swoje własne tajemnice, które wolałby zachować dla siebie.
I nie chodzi tutaj o to, by mieć coś do ukrycia, ale o to, by mieć życie prywatne, do którego wszyscy mamy prawo.
Prywatność i kryptowaluty
Kwestia prywatności wykracza poza nasze dane osobowe i zdjęcia z wakacji.
Prywatność finansowa jest równie ważna, a jej utrata równie niszcząca. Czy chciałbyś, aby ktokolwiek mógł zobaczyć, na co wydajesz swoje pieniądze? Celebryci i influencerzy mogą lubić chwalić się swoim bogactwem, ale ci z nas, którzy mają trochę więcej oleju w głowie,
wolą zachować dyskrecję w takich sprawach.
Możemy trzymać nasze finanse w tajemnicy przed otoczeniem, lecz wciąż są ludzie, którzy bacznie przyglądają się temu, na co wydajemy pieniądze i skąd one pochodzą. Najlepszym przykładem są chociażby urzędy skarbowe. Jednak inni również są w stanie sprawdzić, dokąd trafiają nasze pieniądze, zwłaszcza dostawcy usług płatniczych, tacy jak
Visa,
Mastercard i
PayPal.
Ich bazy danych przechowują ogromne ilości informacji, które próbują zdobyć oszuści.
Świadomość, że dane finansowe są tak samo podatne na ataki, jak cała reszta naszych danych osobowych,
była tym, co przyciągnęło wielu ludzi do świata kryptowalut. Wizja Satoshiego Nakamoto dotycząca cyfrowej gotówki działającej w systemie peer-to-peer, wolnej od pośredników i pozornie poza zasięgiem władzy, była dla wielu rewolucją.
Do tego dochodziła kwestia anonimowości. Transakcje pomiędzy dwoma portfelami Bitcoina były znacznie trudniejsze do śledzenia. Zidentyfikowanie użytkowników nie było więc takie proste.
Wreszcie pojawił się sposób na robienie interesów w sposób anonimowy.
Bitcoin wcale nie jest prywatny
A teraz zła wiadomość:
Bitcoin wcale nie jest tak prywatny, jak wielu ludzi uważa. Tak naprawdę, istnieje niewiele kryptowalut, które oferują wysoki stopień prywatności. Bitcoin, Ethereum, XRP i wiele, wiele innych cyfrowych aktywów działa na publicznych blockchainach, które w dzisiejszych czasach można łatwo prześwietlić. Branża analizy blockchaina eksplodowała w ciągu ostatnich kilku lat, ponieważ rządy, organy podatkowe i regulacyjne stały się coraz bardziej zaniepokojone sukcesem tej wschodzącej klasy aktywów.
Obecnie przeznaczają one ogromne pieniądze na finansowanie i rozwój narzędzi, które będą mogły wykorzystać do śledzenia transakcji na blockchainie.
Firmą, która jest w stanie śledzić transakcje odbywające się na publicznych blockchainach jest chociażby Chainalysis. Oznacza to, że anonimowość i prywatność w świecie krypto odeszły już do lamusa. Chociaż nadal istnieją sposoby, aby poprawić prywatność bitcoinowych transakcji, wymagają one technicznej wiedzy i często są obarczone wysokimi opłatami transakcyjnymi.
Smutna prawda jest taka, że władze mogą prześwietlić Twoje krypto transakcje kryptowalutowe, jeśli tylko zechcą. Co gorsza, niewiele możesz zrobić, aby je powstrzymać. Trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę, jaka jest tego stawka. Kapitalizacja rynku kryptowalutowego to już biliony dolarów. Sektor ten odnotowuje dzienne wolumeny w setkach miliardów.
W rynku tym jest już zbyt dużo pieniędzy, aby go zignorować.
Większość blockchainów kryptowalutowych jest całkowicie publiczna. Fakt ten sprawia, że znacznie łatwiej jest sprawdzić własność i integralność sieci, ale oczywiście oznacza to, że poświęca się przy tym prywatność i anonimowość. Dodatkową kwestią jest to, że każda giełda kryptowalut, aby prowadzić działalność musi wdrożyć procedury know-your-customer (KYC).
Większość krajów pracuje też nad własnymi cyfrowymi walutami. Są one nazywane cyfrowymi walutami banku centralnego lub CBDC. Po wprowadzeniu cyfrowych pieniędzy, rządy będą miały całkowitą kontrolę nad finansami obywateli.
Oznacza to, że sokolemu wzrokowi urzędu skarbowego nie umknie nawet jedna, najmniejsza transakcja.
Czym są monety prywatności?
Dla tych, którzy nadal chcą zachować swoją prywatność podczas korzystania z kryptowalut, istnieje jednak jedna opcja.
Są nią tzw. monety prywatności. Te cyfrowe aktywa są są zbudowane w taki sposób, aby uniemożliwić wyśledzenie transakcji przez firmy analityczne i tych, którzy je zatrudniają.
Utrzymują one w tajemnicy tożsamość użytkowników i ich transakcje. Dzięki zastosowaniu najnowocześniejszych technologii prywatności, projekty te oferują azyl dla tych, którzy nadal wierzą, że pieniądz lubi ciszę.
Istnieje całkiem sporo monet prywatności. Ich liczba jest jednak znacznie mniejsza niż tych "zwykłych" kryptowalut. W dzisiejszym artykule wybraliśmy pięć najlepszych z nich. Są to projekty o ugruntowanej reputacji, które pozwalają inwestorom przeprowadzać transakcje w bardziej prywatny sposób.
1. Monero
Monero (XMR) to tata wszystkich monet prywatności i wciąż najlepszy coin na rynku z tej właśnie grupy. Jest to duży projekt, z kapitalizacją rynkową wynoszącą ponad cztery miliardy dolarów. To sprawia, że jest to najwyżej notowana moneta prywatności. XMR powstał około 2014 roku i od tego czasu
skutecznie powstrzymuje wszelkie próby złamania jego kodu. Wszystko to dzięki technologii, która jest niezwykle imponująca.
Dwie główne innowacje, z których korzysta Monero, to
adresy stealth i podpisy pierścieniowe. Stealth adresy są generowane przy użyciu publicznego klucza widoku i publicznego klucza wysyłania, które są dołączone do każdego portfela Monero. Sama transakcja jest widoczna na blockchainie, dzięki czemu może być zweryfikowana przez sieć,.
Adres odbiorcy pozostaje jednak ukryty.
Tymczasem nadawca transakcji jest chroniony przez zastosowanie podpisów pierścieniowych. Dzięki nim szereg innych użytkowników również podpisuje transakcję,
uniemożliwiając ustalenie, kto dokładnie ją wysłał. W rezultacie transakcja zostaje zakończona, a tylko nadawca i odbiorca znają jej szczegóły.
Istnieje także możliwość ukrycia kwoty transakcji za pomocą
ring confidential transaction. Do tej pory, pomimo wielu starań, firmy zajmujące się analizą blockchaina,
nie były w stanie złamać tej sieci.
Oprócz niezrównanej technologii ochrony prywatności, twórcy Monero wprowadzili również dodatkowe ulepszenia. Sprawiły one, że jest ona szybsza i tańsza w użyciu, a opłaty za transakcje kształtują się obecnie w okolicach kilku centów. Jest to wyraźny kontrast w stosunku do często niedorzecznie wysokich opłat, które ponoszą użytkownicy Bitcoina i Ethereum.
Niskie opłaty i przepustowość przyczyniły się do popularyzacji Monero jako metody płatności.
Skupienie się na bezpieczeństwie sieci i prywatności sprawiło również, że wydobycie Monero pozostaje poza szponami dużych, scentralizowanych farm wydobywczych. Ci, którzy chcą wydobywać takie waluty jak Bitcoin, mogą to teraz robić jedynie za pomocą układu scalonego ASIC (application-specific integrated circuit) - dość poważnego sprzętu, który jest poza zasięgiem większości z nas. Zespół stojący za Monero
uczynił projekt odpornym na ASIC poprzez ciągłe dostosowywanie swojego algorytmu. Ma to zapobiec stworzeniu monopolu wśród grubych ryb, z ogromnymi pokładami pieniędzy.
Dzięki temu sieć pozostaje też zdecentralizowana.
Jak dotąd nikomu nie udało się złamać kodu Monero. Oddany zespół programistów nieustannie pracuje nad tym, aby tak pozostało. Być może głównym zagrożeniem dla istnienia projektu jest perspektywa wycofania go z giełd,
jak to miało miejsce w przeszłości. Jednak podczas gdy niektóre amerykańskie giełdy mogą być pod presją, aby przestać handlować XMR, prawdopodobnie zawsze będzie istniało wiele zagranicznych podmiotów, które będą oferować najlepszą monetę prywatności.
2. Zcash
Kolejną monetą prywatności jest Zcash (ZEC). Jest to już drugi projekt zapewniający anonimowość o kapitalizacji rynkowej przekraczającej miliard dolarów. Chociaż Zcash gra drugie skrzypce dla Monero, jest to nadal solidny projekt o ugruntowanej reputacji, który
ma swój własny sposób na zapewnienie prywatności użytkownikom.
Zcash powstał w 2016 roku i jest wynikiem forku blockchaina Bitcoina. Podobnie jak król kryptowalut, posiada on zdefiniowany w protokole limit 21 milionów monet i wykorzystuje metodę konsensusu proof of work. Jego algorytm hashowania różni się jednak od algorytmu Bitcoina. Celem Zcash było umożliwienie prywatnych i niemożliwych do wyśledzenia transakcji, a
robi to za pomocą specjalnie opracowanego protokołu znanego jako zk-SNARK.
Działanie zk-SNARK jest zbyt szczegółowe, aby je tutaj opisać, ale zasadniczo szyfruje on metadane transakcji, aby ukryć tożsamość nadawców i odbiorców. Jednocześnie sam protokół Zcash zabezpiecza dane wejściowe i wyjściowe transakcji, uniemożliwiając sprawdzenie kwoty przelewu.
W rezultacie przed ciekawskimi oczami ukryte są wszystkie dane transakcyjne.
Kryptografia kryjąca się za zk-SNARK jest znana jako
dowód zerowej wiedzy. W bardzo prostych słowach, jest to sposób weryfikacji sekretu bez ujawniania jakichkolwiek jego szczegółów. Jeśli chciałbyś zagłębić się w tym temacie,
w tym miejscu znajdziesz świetny artykuł dot. dowodu zerowej wiedzy, który w szczegółowy sposób wyjaśni Ci wszystkie aspekty techniczne tego zagadnienia.
Istnieją dwie kwestie, które należy mieć na uwadze względem Zcash: po pierwsze, jest to znacznie bardziej scentralizowany projekt niż Monero. Kontrolują go bowiem deweloperzy z Electric Coin Co. Drugą rzeczą jest fakt, że funkcja prywatności Zcash jest opcjonalna i nie jest ustawiona domyślnie. W przeszłości obawiano się, że jeśli jedna strona transakcji nie korzysta z funkcji prywatności, może to w niektórych przypadkach zagrozić bezpieczeństwu drugiej strony.
Mimo to, technologia zastosowana w Zcash wciąż czyni ją jedną z najbardziej sprawdzonych i godnych zaufania monet prywatności.
3. Haven
Kolejnym projektem, który wykorzystuje podobne techniki jak Monero, jest Haven (XHV). Haven jest monetą o znacznie niższej kapitalizacji niż Monero lub Zcash. Mimo to, w 2021 roku odnotowała ona spory wzrost wartości i obecnie znajduje się niemal na poziomie rekordu wszech czasów.
Haven powstał w 2018 roku jako fork Monero.
W rezultacie "odziedziczył" funkcje prywatności Monero, do których następnie dodał kolejne możliwości. Dwójka anonimowych deweloperów stojących za Haven porzuciła projekt. Najwyraźniej zdali sobie sprawę, że nie są w stanie zrealizować założonych celów. Haven został wówczas przejęty przez swoją społeczność, ponownie przeszedł przez fork i stał się otwarto źródłowym projektem.
Haven miał funkcjonować jako "bank offshore w twojej kieszeni", który umożliwiałby użytkownikom tworzenie własnych monet. Odzwierciedlałyby one inne aktywa, takie jak metale szlachetne lub stablecoiny. Zastosowano w nim technikę znaną jako Colored Coins, która pierwotnie została zaprojektowana do wykorzystania z Bitcoinem. Colored Coins pozwalają użytkownikowi Haven przypisać różne atrybuty do swoich monet XHV, umożliwiając im w ten sposób reprezentowanie danego aktywa.
Haven jako swojego podstawowego aktywa używa syntetycznego stablecoina - xUSD. Pozwala on użytkownikom utrzymać wartość swoich inwestycji nawet wtedy, gdy cena XHV ulega wahaniom.
4. Secret Network
Secret Network (SCRT) wyrósł z projektu rozwiązania skalowania warstwy 2 dla Ethereum znanego jako Enigma. Na początku 2020 roku zmienił nazwę na nową i jest obecnie pierwszym projektem kryptowalutowym, który oferuje chroniące prywatność smart kontrakty, które nazywa "tajnymi kontraktami".
Te tajne kontrakty ukrywają szczegóły wszystkich transakcji dokonanych w ich obrębie, co oznacza, że nie widzą ich nawet węzły walidacyjne na blockchainie Secret Network. Tajne kontrakty wykorzystują tzw. "tajne tokeny". Utrzymują one dane transakcyjne w prywatności w podobny sposób jak robi to Monero. Osoby posiadające tajne tokeny otrzymują klucz wglądu, który działa jako dowód własności wszelkich aktywów, które przechowują w tajnych kontraktach.
Secret Network został zbudowany przy użyciu Cosmos SDK i działa w oparciu o Delegated Proof-of-Stake (DPoS).
Dzięki temu sieć może obsługiwać do 14 000 transakcji na sekundę. Ważne jest, aby pamiętać, że SCRT - natywna moneta sieci - nie jest sama w sobie monetą prywatności. Jest bowiem widoczna na swoim blockchainie.
Prywatność związana jest z tajnymi tokenami używanymi w tajnych kontraktach.
5. Beam
Ostatnią pozycją na naszej liście monet prywatności jest Beam (BEAM). Projekt ten powstał na początku 2019 roku i wykorzystuje protokół Mimblewimble.
Został on opracowany z myślą o rozwiązaniu niedociągnięć innych monet prywatności.
W przeciwieństwie do Zcash, transakcje Beam są automatycznie prywatne.
Oznacza to, że nie istnieje tu ryzyko narażenia danych nadawcy lub odbiorcy. Na blockchainie, który został zaprojektowany z myślą o skalowalności i szybkości, nie są przechowywane żadne adresy, ani inne identyfikowalne informacje. Projekt jest prowadzony jako organizacja non-profit i
podczas jego uruchomienia nie przeprowadzono ani premine, ani ICO.
Poufne transakcje i poufne aktywa to dwie kolejne nowe koncepcje, które Beam wprowadził w celu zapewnienia większej prywatności. Umożliwią one tworzenie nowych typów aktywów cyfrowych, takich jak instrumenty dłużne, aktywa nieruchomości lub nowe waluty, które następnie mogą być wymieniane na platformie Beam.
Podsumowanie
Jak już zdążyliście się zorientować, aby chronić swoich użytkowników, monety prywatności wykorzystują najbardziej zaawansowaną technologię. W projektach tych biorą udział często najlepsi krypto programiści. Jest to bardzo ważne, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę skierowane przeciwko nim siły.
Organy podatkowe, regulatorzy i rządy
bardzo chciałyby złamać kod, którego używa Monero i inne monety prywatności. Jak na razie wygląda jednak na to, że to kryptowaluty są na wygranej pozycji.
Niektórzy mogą twierdzić, że monety prywatności są świetnym narzędziem dla przestępców i osób zajmujących się praniem brudnych pieniędzy. I jest to po części prawda. Z całą pewnością wykorzystują oni tę technologię. Jednak wykorzystuje ją również znacznie więcej "normalnych" użytkowników, którzy zadają sobie pytanie, czy rządy i korporacje technologiczne są podmiotami godnymi zaufania?
Komentarze