Tatiana Moskalkowa, komisarz ds. praw człowieka Federacji Rosyjskiej, zaapelowała do analogicznych instytucji zachodnich o interwencję w sprawie Aleksandra Winnika, przebywającego we francuskim więzieniu.
Winnikowi, powiązanemu z działalnością nieistniejącej już giełdy BTC-e, grożą wyroki za oszustwa i wyłudzenia kryptowalutowe, włamania hakerskie oraz pranie brudnych pieniędzy. Oczekuje również na postępowanie ws. ekstradycji do USA, gdzie czeka na niego podobnie długa lista zarzutów.
Nie dla psa kiełbasa
Nie sposób ukryć, że panujące w kręgach rosyjskich urzędników rozumienie kompetencji z zakresu "praw człowieka" jest dosyć oryginalne i niekoniecznie przystaje do tego, co powszechnie się pod tym terminem rozumie. Ujmując eufemistycznie, rosyjska komisarz ds. praw człowieka nie słynie bowiem z jakiegoś szczególnego zaangażowania w obronę praw obywateli Rosji siedzących w
koloniach karnych za nieprawomyślną aktywność polityczną.
Także szerokie rzesze jej rodaków, codziennie zmagających się z butą instytucji rządowych, sobiepaństwem powiązanych politycznie oligarchów oraz rozpasaną urzędniczą korupcją, nie wydają jej się warte zabrania głosu, o jakimś wysiłku nawet nie wspominając. Jest raczej przeciwnie – większość z wyżej wymienionych najpewniej nigdy nie miało okazji odnotować aktywności i istnienia jej samej oraz jej urzędu (o ile w ogóle o tym istnieniu wie, rzecz jasna).
Okazuje się jednak, że istnieje kategoria obywateli Federacji Rosyjskiej, o którą pani komisarz dba wyjątkwo troskliwie i wręcz po matczynemu – są to rosyjscy przestępcy siedzący w zagranicznych więzieniach. W najnowszej odsłonie tej troski, pochyliła się ona nad niełatwą dolą znanego tu i ówdzie Aleksandra Winnika, obecnie
zażywającego gościny francuskiego systemu penitencjarnego.
Ukradł miliony? Oj tam, oj tam...
Oto pani Moskalkowa skierowała smętny apel do Dunji Mijatović, komisarz ds. praw człowieka Rady Europy, a także Nilsa Melze, specjalnego obserwatora ONZ-u ds. tortur. W jaki sposób Winnik miałby być torturowany? Otóż odmawia mu się zwolnienia z więzienia, by mógł wrócić do Rosji, więcej – chce się go postawić przed francuskim sądem, z amerykańskim czekającym w kolejce, za wielomilionowe wyłudzenia (no jeszcze czego, żeby za finansowe machlojki zamykali...?)
Niezaprzeczalnie ujmujący, jedyny w swoim rodzaju styl argumentacji rosyjskiej pani komisarz można, parafrazując, uchwycić słowami "wypuście złodzieja, bo ma horo curke". Moskalkowa twierdzi otóż, iż żona Aleksandra Winnika ma cierpieć na nowotwór, nie mogąc tym samym opiekować się dwójką małych, wymagających kontaktu z rodzicami dzieci. Na wypadek gdyby wywód ten nie byłby dostatecznie wzruszający, pani komisarz dodała, że matka oskarżonego jest już chorą starowinką, i w ogóle co to będzie...
Można by w tym kontekście zapytać, co w takim razie Winnik robił na wczasach w Grecji (gdzie go aresztowano) jeśli jego matka i żona były chore, a dzieci bez opieki – rzecz jednak nie w uszczypliwościach. Jak twierdzi pani Moskalkowa, również i w Rosji Winnik jest poszukiwany pod zarzutami związanymi z obrotem kryptowalutowym, no ale przecież to nic takiego strasznego, żadne tam cyt. "morderstwo, terroryzm ani ekstremizm", i chciałaby ona w związku z tym poprosić o "trochę litości". Litości objawiajacej się naturalnie tym, żeby odesłać go do Rosji.
Widmo z Łubianki w tle
Sprawa, jak to w skrzeczącej rzeczywistości bywa, wydaje się mieć drugie dno. Aleksandr Winnik w toku swojej działalności, operując giełdą kryptowalut BTC-e,
na masową skalę prał brudne pieniądze. Oskarża się go o wymuszenia i kradzież środków zdeponowanych przez klientów, ponadto jest on łączony z włamaniami hakerskimi (w tym m.in. ze słynnym atakiem na giełdę Mt.Gox). Ogółem, wzorowy obywatel – tyle że "inaczej".
Problem w tym, iż wydaje się skrajnie nieprawdopodobne (by nie rzecz niemożliwe), by Winnik działał sam. Wprost przeciwnie, działalność na tę skalę wymaga sieci kontaktów, a także tzw.
kryszy (tj. protekcji polityczno-urzędowej) dla swoich działań. I istotnie, wedle krążących informacji, w przestępczą aktywność Aleksandra Winnika
zamieszany miałby być sam rosyjski wywiad i bezpieka FSB (innymi słowy – szczyt rosyjskiej hierarchii władzy, z FSB wywodzą się bowiem kluczowe postacie państwowego establishmentu, na czele z Władimirem Putinem).
I w kontekście tego zabiegi pani Moskalkowej wydają się dużo jaśniejsze. Biorąc pod uwagę, że rosyjskie władze nie słyną ze szczególnej sentymentalności, należy założyć, że na odzyskaniu kontroli nad Winnikiem komuś ważnemu w Rosji, z przyczyn praktycznych, bardzo zależy. Nie będzie w tym kontekście wielkim nadużyciem założenie, że rzekome problemy zdrowotne żony i matki Winnika są w istocie bardzo
rzekome, stanowiąc typową chorobę dyplomatyczną (kto miałby to bowiem zweryfikować?).
Podobnie zarzuty karne, które, jak się nagle okazało, czekają na Winnika w Rosji, wydają się oczywistą wprost zagrywką PR-ową, w sowieckich i rosyjskich służbach specjalnych określanych jako
legenda ostateczna. Można bez większego ryzyka poważnego błędu założyć, że gdyby Aleksandr Winnik faktycznie zostałby "ekstradowany" do Rosji, błyskawicznie okazałoby się, iż
niezawisły rosyjski sąd by go uniewinnił, sam zaś zainteresowany zapadłby się pod ziemię – naturalnie z całą posiadaną przez siebie wiedzą i skradzionymi pieniędzmi.
Komentarze