Jak Czytać Cenę? Część XVII: Praktyczna psychologia tradingu

Mówiliśmy już, że slogan pt. "trading to w 80% psychologia" działa na korzyść sprzedawców szkoleń, którzy dzięki niemu są w stanie obarczyć klientów winą za straty generowane przez strategie. W przedostatniej części serii, pochylamy się nad prawdziwymi problemami psychologicznymi, które możesz napotkać, ucząc się spekulacji. 

Diabeł na Twoim ramieniu

Jedna z najbardziej wartościowych publikacji dot. psychologii tradingu, na jakie możesz trafić, nie ma nic wspólnego z tradingiem. To książka Rational Recovery: The New Cure for Substance Addiction, Jacka Trimpeya, traktująca o wychodzeniu z uzależnień. Materiał proponuje teorię, w której umysł człowieka uzależnionego składa się z dwóch części - części chorej, która “chce” pozostać uzależniona (tzw. Addictive Voice) i części zdrowej - racjonalnej. Zgodnie z tą teorią, uzależniony tkwi w nałogu, ponieważ nie umie ich od siebie odróżnić i tym samym - nie jest w stanie wykształcić strategii radzenia sobie z impulsami wysyłanymi przez tę “chorą część”.
Artykuł, który czytasz, jest fragmentem darmowego e-booka pt. Jak Czytać Cenę?: Podręcznik Spekulanta, który w całości ukaże się w momencie publikacji ostatniej części serii. Projekt ten jest niejako kontrą dla rosnącej popularności płatnych szkoleń i zakłada wzbogacenie polskiej sceny tradingowej o wiedzę, której ta dotychczas nie pokrywała w podobnej formie (włączając w to Auction Market Theory, praktyczne zastosowanie Metody Wyckoff’a czy analizę statystyczną). Przekazywane informacje są uniwersalne i mogą zostać wykorzystane na dowolnym rynku, włączając Forex, kryptowaluty czy rynki akcyjne. Inne artykuł z tej serii: Treści dodatkowe:
Brzmi mocno kontrowersyjnie, ale to bardzo stary pomysł, proponowany już przez filozofów greckich (“hegemonikon” kontra “pathe” ze stoicyzmu), który ma zastosowanie w tradingu i gdziekolwiek indziej. Próba rozpoznania świadomie formowanych myśli od naturalnych impulsów w teorii może pomóc Ci podejmować bardziej racjonalne decyzje. Z podobnej techniki miał korzystać George Soros, który niegdyś powiedział, że zatrudnia ludzi, których zadaniem jest przekonać go, że jego opinie są błędne. W ten sposób, minimalizował szanse na podejmowanie decyzji emocjonalnych lub tych, które nie były wystarczająco dobrze uargumentowane. Jak wiesz, niektórzy całe lata tkwią w przekonaniu, że gdyby nie “zła psychologia”, zarabialiby na tradingu. Gdyby w ramach eksperymentu, podzielili swoje “ja” na dwie części, z których jedna wyrażałaby przekonania, a druga, niczym prokurator, miałaby za zadanie szukać w nich logicznych dziur (można to zrobić na kartce papieru, w formie “przekonanie // krytyka tego przekonania”), problem rozwiązałby się bardzo szybko i doszliby do wniosku, że mają kłopoty mentalne, ponieważ korzystają z bezsensownych metod. To już jest miejsce zdecydowanie lepsze, zakładając, że nie chcą marnować swojego czasu. Nie mają już do siebie pretensji o emocje, które odczuwają, a które są naturalne, a do tego - jakkolwiek zdefiniowali problem. To, czy da się go rozwiązać, to osobna kwestia.

"Wiedziałem, że tak będzie!" - efekt pewności wstecznej

Idea psychologii jako kluczowego elementu spekulacji wciąż jednak do nas przemawia.  Nie tylko ze względu na złudzenie "łatwości" zmiany swojego nastawienia psychicznego (bierz pod uwagę, że diametralna zmiana mentalności człowieka jest prosta tylko z pozoru i w praktyce może okazać się niemożliwa), ale ze względu na efekt pewności wstecznej. W środowisku krąży żart pt. "analiza wsteczna - zawsze skuteczna", a ludziom, którzy z detalami opisują przeszłość na wykresach, zarzuca się hipokryzję i chęć oszukania innych. Bardzo często ludzie ci wcale nie mają złych zamiarów - jedynie ulegają błędowi poznawczemu: po tym, jak jakieś wydarzenie już miało miejsce, odnoszą wrażenie, że było ono dużo łatwiejsze do przewidzenia, niż w rzeczywistości. Ten sam błąd, w języku angielskim znany jako "hindsight bias", może przekonać tradera, że faktycznie ma on problem z psychologią i trzymaniem się ustalonych zasad. Przyjmijmy, że rozgrywasz powyższy scenariusz kontynuacji trendu. Założenia są tu bardzo proste: otwierasz pozycję na niebieskiej akumulacji, ustawiasz zlecenie SL tuż pod nią, a celem dla transakcji jest obszar nad lokalnym szczytem. Jak widać, wejście skończyło się stratą. Na wykresie zawsze istnieją przesłanki tak za spadkiem, jak i wzrostem instrumentu - strategia jest kwestią ignorowania jednych i przypisywania wartości drugim. Dlatego po fakcie możesz dojść do wniosku, że poniesiona strata jest Twoją winą. Np. dlatego, że punkt zwrotny, z którego rynek podążył do poziomu SL, był zlokalizowany wewnątrz pomarańczowej dystrybucji. Zarzucisz sobie chciwość, będąc przekonanym, że powinieneś zrealizować zysk w pomarańczowym obszarze. Zignorujesz fakt, że taka sama dystrybucja występuje praktycznie w każdym podobnym setupie i nie mogłeś przewidzieć, że w tym konkretnym przypadku doprowadzi do zmiany trendu. W następnym przykładzie, mimo obecności dwóch takich dystrybucji, osiągnąłbyś spory zysk:

Prawdziwy problem to brak przewagi

Nie zwrócisz na to uwagi, ponieważ ta transakcja przebiegła zgodnie z planem, więc nie ma sensu się nad nią pochylać. Z tego samego powodu bardzo wielu ludzi wierzy w swoje problemy z psychologią, podczas gdy ich prawdziwym problemem jest brak statystyk dotyczących strategii lub brak przewagi. Na przykład - losowe uśrednianie strat, choć wyklucza zarabianie w długim terminie, często pozwala na osiągnięcie zysku w krótkim terminie. Człowiek, który stosuje taką strategię, wygrywając, będzie wierzył, że robi to dzięki swoim kompetencjom. Gdy wyzeruje rachunek, zwali winę na FOMO, chciwość i brak dyscypliny, kiedy tak naprawdę cały czas robił dokładnie to samo. Zarabiał przez losowość, dokładając do strat, by następnie w ten sam sposób oddać wszystkie zyski, gdy warunki uległy zmianie. Rozwiązaniem problemu jest tu nie medytacja, a rezygnacja z handlu,  ponieważ w takim systemie to, co tymczasowo daje traderowi jeść, zabije go w dłuższej perspektywie.  

Opinia profesjonalnego psychologa tradingu

Jeśli ktoś wciąż miałby wątpliwości co do tego, że w tradingu najważniejsze są statystyka i doświadczenie, nie psychologia, warto posłuchać Jareda Tendlera - człowieka profesjonalnie zajmującego się psychologią tradingu, sportu i pokera, który w artykule dla Tradeciety mówi:
Psychologia nie jest najważniejszą sprawą w tradingu. [...]  Sprzedaje się, ponieważ poprawa swojego nastawienia psychicznego jest łatwiejsza, niż wykształcenie prawdziwych umiejętności, które traderzy wypracowali przez lata.
W tekście, Tendler wspomina też o swojej przygodzie z golfem i o tym, że w środowisku golfistów także wyznawano podobne poglądy, które, jak twierdzi, były błędne:
...im bardziej zagłębiałem się w psychologiczną stronę tej gry, tym bardziej jasne stawało się, jak błędna była to idea. Tak, moje nastawienie wymagało poprawy, ale moja technika także wymagała sporo pracy. Pomyśl nad tym - gdyby golf naprawdę w 90% opierał się na nastawieniu mentalnym, Dalai Lama byłby świetnym golfistą. Ale nie jest…
Trzeba jednak pamiętać o tym, że nastawienie psychiczne może stać się jakkolwiek istotne na najwyższym poziomie - tam, gdzie masz pod ręką sprawdzoną strategię, której skuteczność udowodniłeś w długich, rygorystycznych testach, ale z jakiegoś powodu nie jesteś w stanie trzymać się jej zasad. 

Błąd przeżywalności i kruche "autorytety"

Psychologia tradingu może być w większości nieistotna, ale kłopoty mentalne podczas nauki tradingu są już realnym problemem, któremu w ogóle nie poświęca się uwagi. Śledząc ruchy traderów i inwestorów dyskrecjonalnych oraz ucząc się od nich strategii, podejmujemy ogromne ryzyko. W środowisku przestrzega się ludzi przede wszystkim przed ryzykiem utraty pieniędzy, które wydamy na bezwartościowe kursy, ale największymi zagrożeniami są frustracja i potężna strata czasu. Uczysz się danej metody po to, by powtórzyć wyniki, które osiągnął jej autor, tylko co, jeśli tych wyników nie da się powtórzyć, Twój rynkowy idol jest laureatem loterii, a wiedza, którą zdobyłeś, nie ma żadnej wartości? Teoretycznie, rozwiązaniem tego problemu ma być dostarczona przez szkoleniowca, długa historia transakcji i chociaż taki “statement” faktycznie jest lepszy, niż nic, trzeba mieć świadomość, że on sam w sobie wcale nie musi być potwierdzeniem kompetencji.  Powyższy wykres jest wynikiem symulacji prostej gry, w której uczestnik zawiera w sposób losowy 1000 różnych zakładów. Każdy z nich może zakończyć się zyskiem lub stratą 1 jednostki. Jednocześnie, każda pojedyncza próba jest obarczona kosztem w wysokości 0.05j. Dystrybucja, z uwagi na "koszty transakcyjne" jest skrzywiona w lewą stronę, ale symulacja wyłoniła kilku graczy, którzy osiągnęli imponujące wyniki, zarabiając ok. 50 jednostek. Ta grupa następnie byłaby w stanie przekonać spore grono osób, że ma strategię, która pozwala jej konsekwentnie zarabiać pieniądze, podczas gdy osiągane przez nią reultaty są dziełem przypadku (z czego sami gracze mogą nie zdawać sobie sprawy).

Eksperyment Darrena Browna

W swoim projekcie The System, podobny eksperyment, na dużą skalę przeprowadził brytyjski iluzjonista - Darren Brown, który skontaktował się z grupą niemal 8000 osób, dzieląc się z każdą z nich przewidywanymi zwycięzcami wyścigów konnych. Zakłady Browna naturalnie pokrywały wszystkie możliwe konie biorące udział w wyścigach i były reklamowane każdemu z uczestników gry (żaden z nich nie miał świadomości istnienia innych osób korzystających z “systemu”) jako część niezawodnej strategii. System naprawdę był "niezawodny", ponieważ w projekcie Browna, ktoś po prostu musiał wygrać. Eksperyment pomyślnie przeszła kobieta, której udało się zawrzeć 5 zwycięskich zakładów z rzędu. Na rynku, odpowiedników takich genialnych “strategii” jest naprawdę sporo. Podczas lockdownu, wielu inwestorów młodego pokolenia zarobiło na akcjach Moderny czy Zoom, ulegając złudzeniu, że inwestowanie jest proste. Później, zyski te zostały przez nich oddane rynkowi podczas bessy. Takim przykładem jest także strategia Supply&Demand, dzięki której niektórzy traderzy w firmach prop-tradingowych byli w stanie generować tysiące dolarów zysku w wypłatach. Czasami - w ogóle jej wcześniej nie testując. Widzowie kanałów publikujących wywiady z tymi traderami doszli do wniosku, że ich wyniki to dowód na to, że kluczem do sukcesu faktycznie są dyscyplina i konsekwencja w dążeniu do celu. Nie pomyśleli o tym, że padli ofiarą błędu przeżywalności, a przykład traderów dowodzi jedynie temu, że w grach losowych zawsze ktoś wygrywa. Na jednego zwycięzcę przypadają tu tysiące równie zdyscyplinowanych przegranych korzystających z tej samej, niedziałającej strategii. Jednak nikt nie ma świadomości ich istnienia, ponieważ żaden kanał nigdy nie zrobił z nimi wywiadu.

Bitcoin i Betamax

Podobne błędy są plagą w tym środowisku i dotyczą nie tylko zwycięskich traderów/inwestorów, ale i samych instrumentów. W 2010 roku ktoś szczęśliwie zainwestował w bitcoina. Dzisiaj, zapytany o to, dlaczego wybrał akurat BTC może odpowiedzieć, że przewidział adopcję kryptowaluty i od początku zdawał sobie sprawę z rewolucyjności tego projektu. Po fakcie łatwo jest uwierzyć w taką historię, jednakże w tamtym okresie mogło istnieć wiele innych, potencjalnie przełomowych pomysłów, o których nigdy nie usłyszeliśmy. Jeśli tak było, prawdopodobnie trafiło się też wielu ludzi, którzy zainwestowali właśnie w nie, ale mieli pecha i przegrali w grze losowej. Popularnym przykładem jest Betamax. Był on opracowanym przez Sony formatem kaset wideo, który nigdy się nie przyjął. Mimo, iż proponował wyższą jakość, przegrał walkę z kasetami VHS, ponieważ te były przede wszystkim tańsze. Na każdy VHS przypadają setki, jeśli nie tysiące “Betamaxów”. Na każdą Apple - niezliczone spółki z potencjałem, których właściciele po prostu mieli pecha. Jeśli przeprowadzisz backtesting, nie uwzględniając firm, które zostały zdjęte z giełd, dojdziesz do wniosku, że dysponujesz strategią, która w końcu zrobi z Ciebie milionera. Ale pod płaszczykiem obiecujących wyników kryje się ogromne cmentarzysko przedsiębiorstw, które zbankrutowały, lub wypadły z obiegu i ich wyceny od lat siedzą na dnie - razem z ludźmi, którzy im zaufali.

Jak uczyć się tradingu nie marnując czasu?

Dlatego może okazać się, że poświęcasz masę czasu na naukę jakiejś metody i tracisz pieniądze na rynku, licząc na to, że kiedyś osiągniesz pożądane rezultaty. Ale nigdy ich nie osiągniesz, ponieważ człowiek, którego próbujesz naśladować - nawet, jeśli naprawdę zarabia pieniądze, to robi to w sposób przypadkowy, czego sam nie jest świadom. Wróćmy na moment do psychologii. Psychologia jest uznawana za naukę, jednak jako że jest nauką społeczną, jej wiarygodność dość często bywa kwestionowana (m.in. ze względu na "kryzys replikacyjny"). Ten problem w felietonie dla LA Times dobrze opisał Alex B. Berezow, mówiąc:
Psychologia nie jest nauką. Dlaczego możemy być tego pewni? Ponieważ często nie spełnia pięciu podstawowych warunków, których spełnienie jest potrzebne do uznania dziedziny za naukowo rygorystyczną: jasno określona terminologia, policzalność, wysoce kontrolowane warunki eksperymentalne, powtarzalność oraz przewidywalność i testowalność.
Te same zasady nietestowalności, nieprzewidywalności i braku powtarzalności, które dotyczą niektórych zagadnień psychologicznych, niestety tyczą się także większości materiałów dotyczących tradingu, na jakie trafisz w internecie. Lub inaczej - spora część tych metod jest możliwa do przetestowania, ale przeciętny człowiek nie ma ku temu narzędzi.

Przykład nieskuteczności formacji świecowych

Na przykład, bardzo wielu autorów dorobiło się na sprzedaży książek czy kursów o znanych układach świecowych, takich jak Marubozu czy Morning/Evening Star. Mając z nimi kontakt, osoba początkująca ulegnie wrażeniu, że przyswaja realną wiedzę i właśnie zwiększa swoje szanse zarabiania na tradingu. Tymczasem Sofien Kaabar, w książce „Mastering Financial Pattern Recognition: Finding & Back-Testing Candlestick Patterns with Python", sprawdza skuteczność tych setupów. Jak się okazuje, Marubozu cechuje się prawdopodobieństwem powodzenia takim, jak rzut monetą lub niższym (pomijając młody rynek bitcoina, gdzie od biedy generuje marginalne zyski - bez uwzględnienia kosztów transakcyjnych) i w większości przypadków traci pieniądze. Jeśli któreś z układów mają wyższą skuteczność, jest ona unieważniona przez bardzo niski RRR. Żaden z nich (przynajmniej na najważniejszych rynkach) nie oferuje żadnej przewagi. Dlatego najlepszym rozwiązaniem byłoby maksymalne ograniczenie “zwykłych” treści dot. tradingu, na rzecz nauki podstaw programowania. Po to, by zyskać narzędzia, które pozwolą nam weryfikować przedstawiane w nich metody. Można zacząć np. od darmowego kursu CS50P uniwersytetu Harvarda, by stamtąd przejść do książki “Algorithmic Trading” Ernesta Chana czy kanału Neurotrader. Nie tyle po to, by spróbować handlu automatycznego  - ponieważ jest to dziedzina jeszcze trudniejsza, niż trading dyskrecjonalny, ale po to, by zrozumieć, jak naprawdę szuka się przewagi statystycznej. Takie rozwiązanie pomoże nam ograniczyć ryzyko związane z nauką tradingu i sprawi, że znajdziemy się w sytuacji win-win. Jeśli nie trafimy na działającą strategię, przynajmniej będziemy umieli programować i zgromadzimy podstawową wiedzę z zakresu Data Science. Jeśli zamiast tego postanowimy trzymać się typowych książek i kursów tradingowych, trzeba liczyć się z tym, że w przypadku niepowodzenia, po prostu zostaniemy z niczym.  Czytaj poprzedni: Część XVI: Analiza międzyrynkowa

Czytaj następny: Część XVIII (ostatnia): When Lambo?

Komentarze

Ranking giełd