Uruchomienie w USA funduszy giełdowych (ETF-ów) śledzących cenę spot bitcoina stanowi pewien przełom w historii kryptowalut. Jednak nie wszyscy inwestorzy są entuzjastycznie nastawieni wobec tego typu rozwiązań. Między innymi Kevin O'Leary nie należy do fanów tych instrumentów finansowych.
- Miliarder, który jest zdeklarowanym fanem bitcoina oraz jego inwestorem, przed weekendem udzielił wywiadu telewizji Fox Business, w którym wymieniał wady i zalety spotowych ETF-ów na bitcoina,
- Kevin O'Leary, którego często określa się jako "Mr. Wonderful", twierdzi, że chociaż pojawienie się instrumentów finansowych na Wall Street skupionych na cenie spot BTC jest dobrą zachętą dla instytucji, to tak naprawdę branża ich nie potrzebuje.
Kevina O'Leary'ego nie zachwyca ETF na bitcoina
Znana postać telewizyjna, kojarzona przede wszystkim z cieszącego się ogromną popularnością reality show -
Shark Tank - poświęconemu tematyce przedsiębiorczości, nie należy do tej grupy inwestorów, którzy z entuzjazmem podeszli do tematu uruchomienia ETF-ów na
bitcoina.
Kevin O'Leary nie uważa, by ich działalność trwała za długo w większości przypadków. Przypomnijmy, że amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) w miniony wtorek
zatwierdziła wnioski od wszystkich 11 podmiotów, które ubiegały się o zgodę na swój ETF.
Zdaniem słynnego inwestora tak naprawdę
większość z nich upadnie, bowiem zostaną absolutnie przegonione konkurencyjnymi ofertami przez silniejszych graczy z tego rynku:
Nie ma szans, żeby wszystkie przetrwały. Może dwa, trzech fundusze wygrają. Założę się, że tacy giganci, jak Fidelity i Blackrock znajdą się na szczycie, ponieważ mają ogromne siły sprzedażowe
- prognozuje Mr. Wonderful
//twitter.com/kevinolearytv/status/1745654325425111438
Jednakże, mimo swojego sceptycyzmu wobec tych instrumentów finansowych, O'Leary uważa, że mogą się na coś przydać ekosystemowi bitcoina. Wskazał tutaj na
zainteresowanie ETF-ami ze strony inwestorów instytucjonalnych. Jednakże zaznaczył przy tym, że samo
zainteresowanie bitcoinem nie oznacza, że wielkie korporacje zaczną pompować swój kapitał w te fundusze giełdowe. Jedną z kwestii, która ma ich odstraszać, są prowizje, które inkasują emitenci tych funduszy giełdowych.
Instytucje nie przejmują się tym. Nie obchodzi ich to, ponieważ nigdy nie kupią żadnego funduszu ETF. Nigdy nie zapłacą tych opłat
- wyjaśnia biznesmen.
Podsumowując kwestię "zalet" całej sytuacji związanej z zatwierdzeniem ETF-ów na cenę spot bitcoina przez SEC, to O'Leary stwierdził, że jest "świetna wiadomość" oraz popiera to, że w końcu wydano zielone światło dla tego funduszy.
Chodzi bowiem o to, by nie regulatorzy nie odrzucali stale kwestii związanych z kryptowalutami.
Dlaczego ETF-y to niewypał?
Wracają do tego, co miliarder miał na myśli mówiąc, że
nigdy nie skorzysta z ETF-ów na bitcoina, wyjaśnił, że są one całkowicie niepotrzebne. Znów przyczyna ma leżeć po stronie opłat za korzystanie z takich instrumentów finansowych:
No cóż, są prawie identyczne, chociaż każdy sprzedawca twierdzi, że tak nie jest.
O'Leary apeluje do wszystkich osób, które rozważają skorzystanie z opcji, jaką oferują ETF-y na bitcoina, by dokładnie przeanalizować strukturę opłat u każdego z podmiotów. Przedsiębiorca wspomniał, że wysokość prowizji mocno się różni w ofertach poszczególnych emitentów i zawiera się w przedziale od około 0,21% do 1,5%.
Jeśli jesteś purystą i po prostu trzymasz bitcoiny przez długi czas jako cyfrowe złoto, tak jak ja. Nigdy nie kupię funduszu ETF. Dlaczego miałbym płacić te opłaty? To zupełnie niepotrzebne. Nie dodają mi żadnej wartości
- przekonuje biznesmen.
Komentarze