Reportaż Wyborczej o bitcoinie, czyli jak nie odrobić lekcji i dać się okraść

Reportaż Gazety Wyborczej zatytułowany "Bitcoin: wirtualny zysk, realne groźby. Jak znany reporter zainwestował w kryptowaluty" udowadnia, że nie należy pisać o rzeczach, o których nie ma się najmniejszego pojęcia. Autor tekstu, czyli Janusz Rolicki, który jest bez wątpienia zasłużonym dziennikarzem, zaczął pracę w latach 60-tych i ma obecnie 82 lata. W reportażu uczciwie przyznaje, że jest dosyć nieporadnym uczestnikiem Internetu. Co do zapewnienia, że sięgnął do literatury poświęconej bitcoinowi mamy jednak wątpliwości (w tekście dowiadujemy się m.in, że "twórca nowej waluty trafił za kratki i dziś ma liczne procesy.") Janusz Rolicki wyjaśnia na wstępie, że postanowił jeszcze raz napisać reportaż uczestniczący. Przedstawił w nim rynek kryptowalut na podstawie własnych doświadczeń z "inwestowaniem w bitcoiny" z platformami Nekstra i Bitcoin Era. Obie marki to popularne oszustwa. Możliwe, że autor nie wpisał ich nazw w wyszukiwarce Google, bo już od pierwszych wyników, cały Internet, informuje nas: "nie inwestuj u tych firm!".

Wyniki wyszukiwania słowa Nekstra w przeglądarce Google

 

Wszystko czego nie wiedzieliście o bitcoinie

Tekst opublikowany przez Gazetę Wyborczą, zawiera tyle perełek, że moglibyśmy go przytoczyć w całości jako cytat. Wyciągniemy z niego jednak najważniejszy fragment, który pokazuje jak wiele nie wiedzieliśmy o bitcoinie:
Pierwsze bitcoiny miały wartość 20 centów amerykańskich, a dziś jeden jest wart ok. 18 tys. dolarów. Popularność nowej waluty wzięła się początkowo z jej anonimowości. Stąd opanowały rynek. Nie dziwi, że po czterech latach ich wartość sięgnęła 800 milionów dolarów. I wtedy przyszedł kryzys z powodu zniknięcia walut wymienianych na bitcoiny w kasach platformy. Efektem była czasowa blokada ich wymienialności. Twórca nowej waluty trafił za kratki i dziś ma liczne procesy.
Autor tekstu najprawdopodobniej uznał, że twórcą bitcoina był Mark Karpelès, założyciel giełdy Mt. Gox. W reportażu dowiemy się także, że handel na rynku kryptowalut odbywa się na kilku platformach. 

Andrzej Duda zarabia na bitcoinie

Autor reportażu trafił na "rynek kryptowalut" dzięki reklamom w Internecie:
Liczne anonse hulające po moim ekranie informowały, że za psi grosz na rynku kryptowalut można wygrać znaczące sumy. 
Wśród nich pojawiały się reklamy wykorzystujące wizerunek celebrytów. Janusz Rolicki zauważył przytomnie, że Kuba Wojewódzki, Kamil Stoch, Robert Lewandowski, czy Hołownia "o tym, że swych twarzy użyczyli, nie mieli zapewne pojęcia." Autor zastanawiał się dlaczego w przestrzeni publicznej nie widać sprostowań ze strony wykorzystywanych osób. Czarę goryczy przelała reklama z Andrzejem Dudą.
Skoro było to kłamstwo internetowe sprokurowane przez nieuczciwe platformy rynkowe, to sprostowanie Kancelarii Prezydenta zatrudniającej przecież pół tysiąca osób nie powinno być jedynie piskliwe, czyli mało widoczne. Powiem brutalnie – psim obowiązkiem głowy państwa było stanowcze zaprzeczenie powyżej przytoczonym informacjom dowodzącym skutecznej aktywności Andrzeja Dudy na rynku kryptowalut...

Współpraca z fałszywymi brokerami

Większość tekstu zajmuje opis korzystania z usług fałszywych brokerów Forex. Pan Janusz trafił najpierw na platformę Nekstra, a następnie "żeby artykuł nie był zbyt jednostronny" zarejestrował się na stronie Bitcoin Era, przez którą trafił do drugiego scamu - TradersChain Obie platformy podają się za zarejestrowane w jurysdykcjach offshore, nie podlegają pod żadne regulacje i są obsługiwane przez osoby ze Wschodu, w większości z Ukrainy. W przypadku pana Janusza, telefony miały być wykonywane z państw nadbałtyckich. Autor reportażu odmówił przejścia przez weryfikację, dzięki czemu nie dał oszustom swoich danych. Nie miał jednak oporów, żeby udostępnić im swój komputer, instalując AnyDesk. Przy Nekstrze w tekście pojawia się także nazwa kantoru kryptowalut Bitsale. Popularną praktyką oszustów jest nakłanianie swoich ofiar do zakładania kont na platformach, przez które mogą kupić kryptowaluty, aby następnie im je przesłać. W ten sposób mogą łatwiej zadbać o anonimowość. Pan Janusz słusznie nie dał się do tego nakłonić. Paradoksalnie był to jedyny i ostatni moment gdy znalazł się w pobliżu rynku kryptowalut.

Trafna diagnoza po dziwnym badaniu

Reportaż uczestniczący Janusza Rolickiego kończy konkluzja, że polskie społeczeństwo wciąż nie radzi sobie z kapitalizmem i pomaga mu w tym rozdawnicza polityka rządu. Zdaniem autora państwo powinno zmodernizować przepisy dotyczące działalności finansowo-gospodarczej. Jak zauważa nie istnieją u nas nawet licencje na handel na rynku kryptowalut. Trudno nie zgodzić się także ze stwierdzeniem, że brytyjskie FCA radzi sobie lepiej niż nasza polska Komisja Nadzoru Finansowego (chociaż podane w tekście informacje, według których Brytyjczycy rozwiązali problem opisanych oszustw to niestety nie prawda). Rynek kryptowalut i fałszywi brokerzy Forex, to jednak dwie różne rzeczy. Tekst Wyborczej ma tyle wspólnego z bitcoinem, ile miały oferty oszustów, których ofiarą padł autor reportażu. W miejscu "bitcoina" można by wstawić "śmieciowe akcje marihuany", "sztabki złota" lub "szczeniaki z rodowodem". Równanie pozostaje to samo. To tylko scamy, które nie mają nic wspólnego z żadnym realnym rynkiem. Autorowi tekstu oraz Wyborczej pozostaje złożyć szczere gratulacje - pokazaliście jak nie pisać o rzeczach, o których nie ma się pojęcia.

Reportaż Wyborczej można przeczytać tutaj (po wykupieniu dostępu).

Więcej o oszustwach takich jak Bitcoin Era, dowiesz się w tekście: Robert Lewandowski Ujawnia Prawdę - Czyli jak rozpoznać SCAM

Komentarze

Ranking giełd