Synowie Donalda Trumpa, Donald Trump Jr. i Eric Trump, postanowili wejść na rynek kryptowalut. Tyle że nie poprzez inwestycję w ten sektor, ale zakładając nowy biznes.
- Donald Trump promuje się jako kryptoprezydent.
- Teraz jego syn chce wystartować z blockchainową platformą.
Trumpowie idą na całość
Zaczęło się niewinnie. Jak na
Donalda Trumpa. Wyemitował swoją
serię NFT, która została sprzedana za 4,6 miliona USD. Potem dowiedzieliśmy się, że część majątku posiada w
etherze (to coiny zostały uzyskane ze sprzedaży NFT).
Wszystko to było jednak tylko ciszą przed burzą. Od tygodni Trump promuje się
jako "kryptoprezydent", chce wzmocnić rynek kryptowalut w USA, zachować ponad 200 000
BTC, jakie posiadają USA i ogólnie znów uczynić bitcoina wielkim.
Do tego doszły szczegóły: wypuszczenie
limitowanej edycji trampek z motywem BTC czy zbieranie środków na kampanię za pomocą kryptowalut.
Synowie Trumpa nie chcą być gorsi
Synowie Trumpa,
Donald Trump Jr. i Eric Trump, idą śladami ojca.
Ten pierwszy właśnie ogłosił
plan uruchomienia platformy opartej na blockchainie, która miałaby zmierzyć się ze „światem bankowości” i pomóc promować ideę decentralizacji.
W praktyce ma chodzić o ułatwienie ludziom dostępu do bankowości. Nie wiadomo jednak, o co dokładniej chodzi. Zapewne o coś w postaci kryptowalutowego banku.
Z kolei
Eric Trump twierdzi, że „
zakochał się” w kryptowalutach i także zamierza ogłosić swój projekt związany z tym rynkiem. Nie wiadomo, co on nam zaoferuje.
O kolejnym synu,
Barronie Trumpie, też było ostatnio głośno. Tyle że nie była to dobra sława. Był kojarzony z
memecoinem TrumpCoin (DJT), który niedawno
stracił ponad 90% swojej wartości po tym, jak portfel, który wybił tokeny, pozbył się około 2 miliardów z nich.
To tylko cynizm?
Pytanie, czy rodzina Trumpów kieruje się czystymi intencjami. W przypadku Donalda Trumpa Jr. chodzi zapewne o biznes i zysk. Nie ma w tym niczego złego. Bardziej ciekawi postawa jego ojca.
Donald Trump zaczyna w ogólnokrajowych sondażach
tracić w stosunku do Kamali Harris.
Do tego zbiera na swoją kampanię mniej od rywalki. Oczywiście,
o tym, kto zostanie prezydentem, zadecydują swing states. Pieniądze też nie są tak ważne. Zwłaszcza w kontekście Trumpa, którego znają wszyscy.
Tyle że Republikanin jest w sytuacji, w której nie pogardzi ani pieniędzmi, ani poparciem fanów bitcoina. Nie oznacza to, że potem nie zrealizuje swoich krypto obietnic. Warto jednak zastanowić się, nad jego intencjami. Zwłaszcza, że
parę lat temu uważał BTC za oszustwo.
Komentarze