Estonia straciła 1 miliard dolarów przez romans z rynkiem kryptowalut

Jeszcze do niedawna Estonia uchodziła za jedno z europejskich centrów firm z sektora Web3 ze względu na swoje liberalne i przychylne podejście do licencjonowania podmiotów z tej branży. Jednakże w wyniku licznych nadużyć ze strony oszustów państwo to postanowiło zrobić kilka kroków wstecz i wdrożyć bardziej restrykcyjny system jako rozwiązanie tego problemu. W rezultacie ponad 80% kryptowalutowych firm zarejestrowanych w Estonii opuściło ją, jednakże część z nich jest winna państwu łącznie aż 1 miliard dolarów odszkodowania.
Przez 5 lat organy regulacyjne w Estonii były nadto przychylne firmom z branży kryptowalut i blockchaina. Do państwa tego zjeżdżały się projekty z różnych europejskich (i nie tylko) krajów, bowiem lokalne przepisy oferowały naprawdę wygodny system działania dla nich. Estonia jednak pozwoliła aż zbytnio wykorzystać wielu firmom jej liberalny stosunek do innowacji w technologii i finansach, przez co zaczęło dochodzić do eskalacji oszustw, prania pieniędzy i powstawania słupów finansowych. W międzyczasie w mediach zaczęły krążyć informacje o kolejnych skandalach dotyczących różnych machlojek ze stron zagranicznych firm, które uzyskały zgodę na rejestrację w tym kraju. Niedawno opublikowany raport od Vsquare, międzynarodowej sieci medialnej specjalizującej się w dochodzeniach transgranicznych w Europie Środkowej, ujawnił jednak to, że w rezultacie w latach 2017-2022 Estonia stała się europejskim ''centrum przestępczości finansowej''. A wiadomo, że aspiracje były skierowane zupełnie w przeciwną stronę.

Coście SCAMerzy uczynili z tą krainą?

Vsquare w ramach swoich badań przeanalizowało około 300 firm, które opuściły Estonię w skutek wprowadzenie w niej nowych regulacji. Jak się okazało, wykryto dziesiątki przypadków oszustw, prania pieniędzy, uchylania się od sankcji, a także nielegalnego finansowania organizacji przestępczych i paramilitarnych. Między innymi finansowano grupy bojowe najeźdźców, które brały w tamtym czasie udział w ostrych starciach w Ukrainie. Przypomnijmy, gdy władza w Tallinie w 2017 roku wprowadziła naprawdę przyjazny dla branży kryptowalut system przyznawania licencji, to w ciągu ostatnich lat liczba firm, które zjechały się do tego państwa przekroczyła ponad 1600. Jednakże z tej liczby aż jedna trzecia podmiotów była obsługiwana przez jedną z trzech dostępnych agencji, które były niezbędne, by uzyskać wymaganą rejestrację. Jak można się domyślić, w skład pracowników tych agencji nie wchodzili prawdziwi pośrednicy i specjaliści od administracji, ale oszuści, którzy wykorzystywali różne koneksje do tworzenia fałszywych spółek, które następnie służyły jako pralnie pieniędzy. Vsquare odnotowało przynajmniej 60 przykładów takich sztucznych tworów, które w praktyce działały nielegalnie. Firmy te posiadały silne powiązania z rosyjskimi służbami wywiadowczymi oraz bankami objętymi sankcjami. Jeżeli chodzi o skutki finansowe dla Estonii, to podczas śledztwa wykryto dziesiątki przypadków międzynarodowych oszustw, które wygenerowały szkody gospodarcze na ponad 1 miliard euro (ok. 1,06 miliarda dolarów). Wśród wykrytych ''pralni'' wymienia się w raporcie między innymi Cyfroncapital OÜ. Jest to firma należącą do Kirilla Doronina, czyli przedsiębiorcy, który stał za ogromną rosyjską kryptowalutową piramidę Finiko. Firma stworzyła i wypuściła specjalną aplikację mobilną bazującą na schemacie Ponziego. Powołując się na dane od firmy analitycznej Chainalytics, fundusze jakie udało się zebrać przez twórców Finiko, zostały wyprane za pośrednictwem rosyjskiej giełdy kryptowalut Garantex, która choć posiadała swoją stolicę w Moskwie, to zarejestrowana była w Tallinie. Natomiast jak ustaliła inna platforma analityczna - Elliptic - póki Garanentex nie została objęta w kwietniu 2022 roku sankcjami przez Biuro Kontroli Aktywów Zagranicznych (OFAC) amerykańskiego Departamentu Skarbu, to działała aktywnie na rzecz zbierania i wysyłania środków finansowych dla Rusich. Jest to jednostka paramilitarna walcząca w tamtym czasie w Ukrainie pod dowództwem niesławnej Grupy Wagnera.
Przekazywanie pieniędzy tego rodzaju organizacjom za pośrednictwem tradycyjnego systemu bankowego byłoby bardzo trudne ze względu na rygorystyczne przepisy dotyczące prania pieniędzy i sankcje SWIFT nałożone na Rosję
– czytamy w raporcie od Vsquare.

To musiało tak się skończyć

Również warto wspomnieć o jednym z najgłośniejszych skandali ostatniej dekady, w jaki był zamieszany estoński sektor bankowy. Chodzi o sprawę z lat 2017-2018, w której swój udział miał estoński oddział Danske Banku, który został założony pierwotnie w Danii. Wraz z takimi gigantami rynku bankowego, jak Citigroup oraz Deutsche Bank, został połączony ze sprawą transferu opiewającego na 150 miliardów dolarów, który był przeprowadzony do rosyjskich elit przestępczych. Przelew wyszedł z rachunku bankowego europejskiej filii Danske Banku. Po 5 latach regulatorzy w Tallinie podjęli decyzję dotyczącą tego, że trzeba zdusić ten proceder od środka, skoro ryba psuje się od głowy, i znacznie zmienić system legislacji rynku Web3. W rezultacie, gdy wprowadzono nowe przepisy, to licencję na swoje działanie w Estonii straciło od marca 2022 roku wiele firm z tego sektora. Od tego momentu aż 80% podmiotów z tego rynku przeniosło się do innych jurysdykcji. Większość z nich wybrała sąsiadującą Litwę. Odnotowano, że przerejestrowano tam ponad 800 firm.

Komentarze

Ranking giełd