Bitcoin nie jest cyfrowym złotem?

W miarę popularyzacji Bitcoina coraz częściej powracał temat jego podobieństwa do złota. Choć dla sceptyków, kryptowaluta pozostawała instrumentem spekulacyjnym, obóz przeciwny twierdził, że ze względu na ograniczoną podaż, zalicza się ona do grona aktywów Safe Haven, chroniących inwestorów przed inflacją i ryzykiem rynków akcyjnych. Tymczasem, kiedy ze względu na politykę Rezerwy Federalnej, na Wall Street spadały indeksy, pociągnęły Bitcoin za sobą.

Bitcoin koreluje z indeksem NASDAQ

Jeszcze przed wybuchem pandemii, aktywa cyfrowe nie dawały większych oznak korelacji z indeksami. Sytuacja zmieniła się na początku 2020 roku, gdy inwestorzy włączyli tryb Risk On - wówczas, kryptowaluty rosły w tandemie z akcjami spółek. To, co zyskały razem z rynkiem akcyjnym, straciły z rynkiem akcyjnym podczas ostatnich wyprzedaży związanych z oczekiwaną, marcową podwyżką stóp procentowych, podważając popularną teorię "cyfrowego złota". Do sytuacji odniósł się Peter Schiff, dyrektor generalny Euro Pacific Capital Inc.:
"Nikt nie kupuje złota, by stać się bogatym. Ludzie kupują złoto, by pozostać bogatymi. Złoto reprezentuje konserwatywne, długoterminowe Store of Value i zabezpiecza przed inflacją - Bitcoin nie jest żadną z tych rzeczy."
Sceptycyzm Schiffa, przynajmniej na razie, znajduje potwierdzenie na wykresach. Bloomberg zaobserwował rekordowe powiązanie kryptowalut z indeksami w swoim styczniowym raporcie:
"40-dniowy współczynnik korelacji dla tokena osiągnął prawie 0.66 - to poziom najwyższy w danych zebranych przez Bloomberg od 2010 roku".

Źródło: Bloomberg

Historyczną zbieżność zaobserwowano także w przypadku indeksu S&P500. Przy tym 100-dniowa korelacja między Bitcoinem i indeksem Nasdaq, pod koniec stycznia wyniosła 0.4. Równocześnie, pokrycie zmienności z rynkiem złota w tym samym okresie to zaledwie 0.008, co oznacza niemal całkowitą niezależność instrumentów.

Czy kryptowaluty są częścią bańki technologicznej?

Skąd wzięły się powiązania zaobserwowane przez Bloomberga? Jedną z hipotez mógłby być wybuch pandemii koronawirusa, który skłonił zamkniętych w domach ludzi do poszukiwania alternatywnych źródeł dochodu, co z kolei spopularyzowało inwestowanie i wyniosło wiele spółek na poziomy skrajnego przewartościowania. Należą do nich m.in. meme stocks, czyli akcje przeważnie małych firm, których cena rosła tylko ze względu na ich popularność w kręgach inwestorów detalicznych. Panująca moda bardzo często dotyczyła firm technologicznych, które zwiększały kapitalizację ze względu na dostrzegany w nich potencjał. Podobne zjawisko miało miejsce podczas tzw. Dot-Com-Bubble na przełomie wieków. Co ciekawe, jednym z przedsiębiorców, którzy zbudowali wówczas podstawę swojego majątku, był Elon Musk. Po latach, prowadzona przez niego Tesla okazała się jednym z największych wygranych pandemii, bijąc rekordy cenowe podczas "nowej bańki technologicznej".

Wykres porównujący ostatnie wahania z rynków Bitcoina i złota (kolor pomarańczowy).

Bitcoin jako instrument wrażliwy na ryzyko

Podczas lockdownu, technologia blockchain szturmem wbiła się w główny nurt, a oparte o nią instrumenty - tak, jak spółki technologiczne, cieszyły się sporą popularnością. Współzałożyciel Coin Metrics - Nic Carter, zwrócił na to uwagę w wypowiedzi dla Yahoo Finance, przypominając, że kryptowaluty mogą być eksponowane na takie samo ryzyko zmienności, z jakimi borykają się klasyczne aktywa:
"Kryptowaluty to aktywa, które poruszają się w cyklach. Podczas każdego z tych cyklów pojawiają się nowi uczestnicy rynku, którzy są podekscytowani ze względu na modę i chcą wejść w coś interesującego, nowego - bez zrozumienia fundamentów, ani celu istnienia tych aktywów."
Argument powiązania z indeksami mógłby zostać łatwo zignorowany przy założeniu, że wciąż znajdujemy się w bardzo wczesnym stadium adaptacji Bitcoina. Przestrzegał przed tym Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który, obserwując korelację, zaznaczył, że rynek kryptowalut dojrzał i nie leży już na peryferiach systemu finansowego.

Komentarze

Ranking giełd