Około 60 pracowników Coinbase – stanowiących 5% ogółu zatrudnionych – zdecydowało się odejść z firmy, korzystając ze specjalnie przygotowanej oferty odpraw. Poinformował o tym w e-mailu do pracowników (którego treść następnie oficjalnie upublicznił) prezes Brian Armstrong.
Oświadczenie Armstronga ma związek z upływem terminu, który wyznaczył on pracownikom, którzy nie akceptują dotychczasowej, apolitycznej kultury korporacyjnej w firmie oraz odmowy jednoznacznego opowiedzenia się giełdy po jednej ze stron głębokiego sporu polityczno-ideowego, który toczy obecnie społeczeństwo amerykańskie.
W terminie owym, wspomniani pracownicy mieli okazję poprzeć swoje słowa czynami, i zdecydować się na odejście z firmy. Przy tym bynajmniej nie wymaga ono od powyższych wspinania się na nobliwe wyżyny nonkonformizmu, rezygnacja bowiem odbywa na preferencyjnych warunkach (obejmują one dalsze wypłaty wynagrodzenia oraz ubezpieczenie jeszcze przez kilka miesięcy po zakończeniu pracy).
Prezes wyraził żal z powodu rozstania z odchodzącymi (na ile szczery, można się jedynie domyślać), podziękował natomiast pozostającym w firmie oraz sformułował luźno zwerbalizowaną nadzieję, że zespół firmy będzie odtąd bardziej integrowany, zaś giełda jako całość długofalowo skorzysta na tych roszadach.
Kto nie z nami, ten przeciw...
Jak pisaliśmy niedawno, w Coinbase doszło do wewnętrznego tumultu wywołanego ostrym konfliktem pomiędzy grupą pracowników-aktywistów politycznych, a Armstrongiem i zarządem (a także – jak można wnioskować z liczby zainteresowanych odejściem – także tzw. cichą większością zatrudnionych).
Ci pierwsi, reprezentujący progresywistyczne afiliacje ideowe, domagali się zdecydowanego zaangażowania firmy – słowem, czynem i portfelem – w poparcie ruchu BLM i inicjatyw lewicowo-liberalnych. Ci drudzy, wywodzący się z grona libertariańsko nastawionych założycieli, zdecydowani byli utrzymać ideologiczną bezstronność Coinbase'a.
Jako iż liczby nie kłamią, można pokusić się o stwierdzenie, iż stanowisko Armstronga i kierownictwa było w dużej mierze podzielane przez ogół pracowników, zaś grupa
politycznie rozgrzanych indywiduów w ich szeregach była nie tyle liczna czy przekonująca w swojej argumentacji, co raczej eksponowana i hałaśliwa w działaniach.
Róbmy swoje, nie cudze
Prezes Armstrong zaznaczył przy tym oddzielnie, iż bezstronność ta nie oznacza ograniczeń w wyrażaniu postaw światopoglądowych, lecz raczej zobowiązanie firmy jako całości do nie opowiadania się po stronie żadnego z nich. Jedynym obszarem politycznym, w który Coinbase będzie się angażować, jest ten dotyczący pola jej działalności – tj. kryptowalut i finansów.
Podkreślił także, że nieprawdą są twierdzenia wyrażane w opiniach atakujących stanowisko firmy, jakoby ta była przyziemnie materialistyczna, chciwa i bezideowa. Ideą wyznawaną przez jej założycieli (a w domyśle także pracowników) ma być szerzenie wolności ekonomicznej i rozwój nowych sposobów korzystania z tejże wolności, jakie oferują technologie cybernetyczne.
Akceptacja zaś innych, nie związanych z tym celów ideologicznych – pomijając fakt, iż nielogiczna z biznesowego punktu widzenia, sprzeczna z dotychczasową polityką oraz oznaczająca nieuniknione zrażenie tej lub innej, ale na pewno którejś kategorii współpracowników i klientów – musiałaby zaś mieć miejsce kosztem pierwotnej idei przewodniej. Czego on, Armstrong, oraz Coinbase, podjęli świadomą decyzję uniknąć.
Komentarze