Rosyjski “miner” żąda skradzionych bitcoinów, grożąc kolejnymi alarmami
Marek Lesiuk
18 czerwca bieżącego roku anonimowa persona wysłała wiadomości z ostrzeżeniem o rzekomym zagrożeniu bombowym do różnych instytucji publicznych w Petersburgu.
Na liście wyróżnionych w ten sposób instytucji znalazły się szpitale i placówki zdrowotne, a także trzy sądy rejonowe – Leniński, Pietrodworcowy i Wasilijostrowski. Wiadomości te naturalnie zakłóciły i zdezorganizowały ich pracę, w niektórych przypadkach wymuszając także ewakuację.
Bomba, obywatelu!
Tajemniczy "życzliwy" (z przyczyn oczywistych bardzo dbający o zachowanie anonimowości) chce w ten sposób wymusić przekazanie kwoty 120 BTC przez niejakiego Konstantina Małofiewa, mocno powiązanego z Kremlem oligarchy i "filantropa", zamieszanego w liczne "kontrowersje" prawno-finansowe, jak również objętego zachodnimi sankcjami za wspieranie rosyjskiej inwazji w Donbasie.
"Miner" twierdzi, że Małofiew zaangażowany był w defraudację środków należących do klientów giełdy kryptowalut WEX, z której w zagadkowych okolicznościach zniknęły kryptozasoby warte 450 mln dolarów. Twierdzi, że będzie w podobny sposób "minował" różne cele tak długo, jak należne mu, jego zdaniem, 120 bitcoinów nie zostanie mu zwróconych.
"Żuliki i złodzieje"
Nie jest to pierwszy przypadek tego typu akcji, jednak pierwszy od czasu wybuchu epidemii – w swoisty sposób jest to indykatorem postępującego odmrożenia gospodarczego. Strategia zakładająca, iż rosyjski oligarcha oddda pieniądze dla szeroko pojętego interesu publicznego, wydaje się... optymistyczna, autorowi nie można jednak odmówić wytrwałości.
W sprawę naturalnie zaangażowały się organa ścigania, które, co zapewne nie będzie wielkim zaskoczeniem, w toku poprzednich tego typu incydentów nadawcy nie wyśledziły.
W rosyjskim internecie funkcjonuje wiele teorii dot. tożsamości "minera" – niektóre z nich sugerują ukraińskie pochodzenie sprawcy, inne przypuszczają, że mógł to być sam Małofiew, chcący w ten sposób skompromitować ew. roszczenia poszkodowanych klientów WEX-u, jeszcze inne zaś obwiniają o udział w aferze federalną bezpiekę FSB.
Czemu z okazji nie skorzystać?
Z poduszczenia tej ostatniej natomiast, Roskomnazdor, urząd odpowiedzialny za ingerencję państwa w sferze komunikacji i internetu, zablokował w Rosji szyfrowane skrzynki mailowe StartMail i ProtonMail, którymi posługiwał się nadawca. Otwartym naturalnie pozostaje pytanie, czy blokada ta będzie choć trochę bardziej skuteczna od dotychczasowych, nieudolnych prób blokowania nieprawomyślnych treści przez Roskomnadzor.
W pewien sposób fascynującym jest zarówno to, że ogólnokrajowa blokada została wprowadzona z powodu pojedynczego przypadku, jak i to, że – biorąc pod uwagę dotychczasowe podejście rosyjskich władz do zagadnienia poszanowania wolności słowa i prywatności komunikacji – jak dotąd nie były one jeszcze zablokowane.
Komentarze