Pięciu użytkowników Binance’a, powszechnie znanej i obecnie największej na świecie giełdy kryptowalut, protestowało 25 maja przed szanghajskim biurem firmy przeciwko stratom na tokenach FTX, – poniesionym, wg nich, z winy giełdy.
Protestujący udali się przed biuro firmy – którego zresztą, wedle jej oświadczenia, oficjalnie w Szanghaju nie ma – aby sprzeciwić się polityce giełdy, wskutek której, jak twierdzą, ponieśli wielkie szkody finansowe.
FTX - ryzykowny token
Miały one powstać na skutek operacji na oferowanych przez Binance tokenach FTX – zarówno w toku initial coin offering, jak i później, z powodu niemożności dobrowolnego zamknięcia pozycji inwestycyjnych opiewających na FTX.
Tokeny FTX umożliwiają w łatwy (i dostępny także dla mało obeznanego użytkownika) sposób zwiększenie wymiarów dźwigni finansowej inwestycji. Co oczywiste – wiąże się z tym jednakże zwiększone ryzyko.
Załamanie i reakcja Binance'a
W momencie gwałtownego spadku ceny bitcoina 12 marca, w stosunku do którego indeksowane były FTX, wielu użytkowników poniosło ogromne straty. Binance wycofało tokeny z oferty, likwidując istniejące pozycje (po ówczesych, wybitnie niekorzystnych dla inwestorów kursach).
Wielu z nich wini giełdę za swoje straty, oskarżając ją o arbitralność posunięć, żerowanie na niezorientowaniu klientów, a przede wszystkim – brak odpowiedniego poinformowania i ostrzegania chętnych przed ryzykiem.
Nasz klient - nasz pan?
Binance broni się, twierdząc, że ostrzeżenia były wprost natarczywe, choć przyznaje zarazem, że zdarzały się problemy z dokładnością i aktualnością danych, które dostarczane były użytkownikom (dodając jednakże, że nie przełożylo się to na jakiekolwiek straty).
Poszkodowani rozważają pozew zbiorowy, bowiem oferta giełdy w kontekście ew. rekompensaty strat – w formie wartych kilkaset dolarów voucherów bądź kilkumiesięcznych pakietów VIP na platformie – jest ich zdaniem, w kontekście wielotysięcznych strat, niepoważna.
Komentarze