Ukraińskie Ministerstwo Transformacji Cyfrowej opublikowało i przesłało do konsultacji społecznych projekt ustawy "O aktywach wirtualnych". Zdołał on już wzbudzić falę krytyki oraz zgryźliwych komentarzy.
Wedle proponowanych zapisów, tytułowe aktywa wirtualne zostałyby formalnie określone jako mienie, przy czym w zależności od swej charakterystyki miałyby być one definiowane jako przynależne do jednej z dwóch zasadniczych kategorii – "aktywów kryptograficznych" bądź "zabezpieczonych tokenów".
Wielce ambitne założenia
Te pierwsze, jak wyjaśniono, mają być
czystymi zasobami wirtualnymi, nie skorelowanymi z dobrami fizycznymi, te drugie natomiast przeciwnie – formalnie reprezentujące jakiś typ zasobu bądź też posiadające zabezpieczenie w nim denominowane.
Przewidziano przy tym jeszcze osobną definicję dla stablecoinów, zabezpieczonych konkretnym zasobem finansowym. Fakt własności kryptoaktywów ma być legalnie definiowany dostępem do klucza prywatnego – jest to w istocie powtórzenie stanu faktycznego.
Ustawa narzucałaby obciążenia rejestracyjne na podmioty działające w sektorze kryptozasobów, zarówno giełdy, jak i dostarczycieli usług stakingowych, kustodialnych, a także tych emitujących nowe kryptowaluty. Co zastanawiające, organem nadzorczym miałoby być Ministerstwo Statystyki, nie zaś resorty Transformacji Cyfrowej czy Finansów.
Projekt współopracowany został przez urzędników ze wspomnianych ministerstw, Narodowego Banku Ukrainy i policjantów z Narodowego Biura Antykorupcyjnego, a także "przedstawicieli" (lobbystów?) branżowych m.in. z Ukraińskiego Stowarzyszenia Systemów Płatnościowych, Stowarzyszenia Blockchain4Ukraine, Biura ds. Lepszej Regulacji, branżowych ekspertów oraz graczy obecnych na rynku.
Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zwykle...
Poddany pod konsultacje i uwagi ze strony szerokiej publiczności, wzbudził jej natychmiastową krytykę. Liczne głosy wytykają nadmierną komplikację przepisów, które kłaść się będą ciężkim brzemieniem na prowadzących działalność gospodarczą w branży (chyba że – oczywiście – ktoś pozostaje w stosownych "relacjach" z organami nadzorczymi...).
Jednocześnie dominować ma przerost formy nad treścią – przykładowo, ustawa narzuca (pod groźbą surowych sankcji) drobiazgowe obowiązki na emitentów kryptowaluty, zupełnie jednak pomija sytuację, w której emitenta nie ma, jest nieidentyfikowalny lub jest nim rozproszona społeczność.
Niektóre obowiązki wydają się przy tym wprost absurdalne (a zarazem często zupełnie nieegzekwowalne), jak np. wynikający z literalnego rozumienia ustawy obowiązek rejestracji wszystkich (!) portfeli kryptowalutowych w kraju, i sugerują, że autorzy tych zapisów nie do końca rozumieli, co napisali (co także zastanawia, biorąc pod uwagę grono autorów).
Warto zauważyć, że zapisy
wprowadzonej niedawno ustawy "O przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy", także w przemożnym stopniu dotykające rynku zasobów wirtualnych, cierpią na podobne, zdaniem ukraińskich komentatorów, przypadłości – tj. represyjna surowość w teorii, brak technicznej możliwości realizacji w praktyce i korupcjogenny wpływ w efekcie.
Obydwa te akty, w powszechnej (acz cynicznej) opinii, zostały skonstruowane tak celowo, w sposób mający zapewniać uznaniowość i nieweryfikowalność urzędową, dostarczać możliwości uzyskania tzw. haków i chronić partykularne interesy poszczególnych (i stosownie wpływowych) podmiotów oraz ludzi.
Co z tego wyniknie?
Odrębnym zagadnieniem pozostaje kwestia polityczna. Choć podział partyjny w ukraińskich realiach ma mniejsze znaczenie niż wpływy osobiste i powiązania majątkowe, to w wyniku niedawnych zawirowań "Sługa Narodu", partia prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego (przynajmniej formalnie firmującego projekt, w teorii "rządowy"), straciła większość w Radzie Najwyższej – notabene wskutek oparcia się naciskom oligarchy Ihora Kołomojskiego. Otwartym zatem pozostaje pytanie, czy ustawa zostanie w ogóle uchwalona.
Przedstawiciel Stowarzyszenia Blockchain4Ukraine starał się (co może zakrawać na zadanie herkulesowe) łagodzić obawy sarkastycznych komentujących, twierdząc, że opublikowany projekt jest zaledwie wstępnym szkicem, i w toku prac na kolejnych etapach legislacyjnych będzie uzupełniony w sposób rozwiewający wszystkie podniesione obawy i problemy.
Reakcji na uspokajające sygnały, póki co, nie zaobserwowano.
Komentarze