Polskie Stowarzyszenie Bitcoin opublikowało na swoim fanpage'u ostrzeżenie, alarmujące przed nasilającą się działalnością scammerską. Scamy owe wykorzystują jako modus operandi "oferty" fałszywych platform inwestycyjnych, mających jakoby inwestować w kryptowaluty.
Pośród zalet kryptowalut jako lokaty wartości oraz zasobu inwestycyjnego wymienia się najczęściej, prócz innych czynników, ich względną anonimowość oraz pewien margines niezależności od wymuszonego (a przy tym często uciążliwego oraz kosztownego) pośrednictwa banków, giełd czy instytucji.
W tym kontekście dziwić może, dlaczego takim zainteresowaniem cieszą się pośrednicy w rodzaju kryptowalutowych platform inwestycyjnych, mających jakoby pomagać w obracaniu zasobami cybernetycznymi (choć przecież nie za darmo, i bynajmniej nie zdejmując z zainteresowanego ciężaru ryzyka).
Zainwestuj, a nie pożałujesz...
Okazuje się jednak, że dobrze, jeśli dana platforma, na której nachalne reklamy i zachęty do powierzenia środków się natkniemy, w ogóle istnieje. Polskie Stowarzyszenie Bitcoin przestrzega bowiem przed oszustami, wykorzystującymi kłamliwe oferty do wyłudzania i kradzieży oszczędności.
Scammerzy owi brać mają na cel przede wszytkim osoby mniej zorientowane w problematyce kryptowalut i gorzej radzące sobie technicznie, które obłudnie zachęcają do "inwestycji" za pośrednictwem ich platform, mających oferować niepowtarzalne okazje do łatwego zysku i olbrzymie profity. Jak pisze stowarzyszenie:
Oszuści dzwonią do niezorientowanych losowych osób i nakłaniają do inwestycji w kryptowaluty i przesłania środków w bitcoinach na fikcyjne platformy nieistniejących firm.
Niestety, kradzież samych kryptowalut, powierzonych oszustom – jeśli ofiary takowe posiadają – nie jest jedynym, co grozi tym ostatnim. Konsekwencje mogą niestety dalece wykraczać poza zwykłą utratę inwestycji:
Omamione wizją zysków osoby udostępniają zdalny dostęp do swoich komputerów najczęściej przez oprogramowanie typu AnyDesk. Następnie zdalnie z pomocą ofiary logują się do bankowości elektronicznej i zaciągają kredyty, przy ciągłej asyście ofiary. Następnie środki z zaciągniętego kredytu przelewają na jedną z faktycznie działających giełd, gdzie uprzednio nadal w asyście ofiary weryfikują konta zgodnie z procedurami AML/KYC i następnie kupują kryptowaluty, które przelewają na kontrolowane przez siebie adresy.
Dziwić może ogrom zaufania, okazywanego w tak ważkiej sprawie zupełnie nieznanym, przypadkowym osobom, które przecież równie dobrze mogą być – i w tym przypadku, co można stwierdzić post factum, akurat są – jednostkami oślizgłymi i perfidnymi. Dokładają one starań, aby maksymalnie przeciągnąć okres "współpracy" z oszukaną ofiarą, choć prędzej czy później nieodmiennie kończy się ona w wiadomy sposób:
Ofierze następnie dają dostęp do spreparowanej strony gdzie może śledzić swoje "inwestycje".
Problem oczywiście się pojawia kiedy chcą upłynnić swoje inwestycje i wypłacić środki, wtedy oszuści domagają się kolejnych opłat np. z tytułu podatku o transakcji itp. Do czasu chęci wypłacenia środków oszuści wielokrotnie namawiają do kolejnych wpłat na co ofiary się zgadzają, bo wydaje im się że ich inwestycja jest realna i przynosi duże zyski.
Niestety, perspektywa odpowiedniej ilości zer w bilansie obiecywanych profitów potrafi przyćmić rozsądek – mimo że przecież ogólnie wiadomym jest, że pieniądze nie biorą się znikąd, a zbyt korzystne okazje po prostu nie mogą być prawdziwe...
Walka z (krypto)wiatrakami
Stowarzyszenie zwraca uwagę, że problemem jest olbrzymia skala działalności przestępców, świadcząca z jednej strony o ich bezkarności i nieskuteczności, z drugiej zaś – o łatwości oszukańczego zarobku (jeśli tylko ktoś jest gotów odłożyć na bok zagadnienia etyczne i prawne, oraz przekonująco kłamać), skoro mimo masowości tych oszustw, rodzących stosownie liczne grono ofiar, wciąż znajdują się kolejni chętni:
Dochodzą do nas sygnały, że skala problemu robi się zatrważająca, a oszuści dokonują tego typu wyłudzeń już na masową skalę. Mimo podejrzeń co do dokonywanych transakcji zakupu i ostrzegania klientów przez pracowników giełd kryptowalut, ofiary z premedytacją chcą dokonywać powyższych transakcji i wszelkie próby ostrzeżeń nie przynoszą rezultatu.
Stąd, można podejrzewać, Stowarzyszenie zdaje sobie sprawę, że i to ostrzeżenie nie dotrze w pierwszej kolejności do tych, którzy mają największą szansę stać się kolejnymi ofiarami rzekomych
platform inwestycyjnych". Mając tę świadomość, jego przedstawiciele postulują przede wszystkim uświadamianie zarówno o szansach i możliwościach, jakie niesie ze sobą współczesna ekonomia informacyjna, jak i o zagrożeniach, które w jej łonie się rodzą. Jak piszą w podsumowaniu:
Sytuacja ta pokazuje jak ważna jest edukacja społeczeństwa w zakresie inwestycji w kryptowaluty. Jest to relatywnie nowa technologia i społeczeństwo nadal ma nikłą wiedzę na czym faktycznie polega ich zakup i kontrola nad zakupionymi bitcoinami.
Apelujemy, aby zanim ktokolwiek zdecyduje się na tego typu inwestycje i nie miał wcześniej do czynienia z kryptowalutami, aby zasięgnął opinii PSB lub powstrzymał się całkowicie od tego typu inwestycji dopóki nie zdobędzie stosownej edukacji w tym zakresie.
Polskie Stowarzyszenie Bitcoin jest organizacją skoncentrowaną na upowszechnianiu wiedzy o kryptowalutach, blockchainie oraz technologiach cyfrowych w ogólności. Powszechność opisanych scamów i stopień ich skuteczności świadczy, że misja i działalność Stowarzyszenia jest bardzo potrzebna – bowiem nadzwyczaj dużo jest w tej materii do zrobienia.
Pełna treść ostrzeżenia
opublikowana została na stronie Stowarzyszenia na Facebooku.
Komentarze