Haracze w BTC w anarchistycznej enklawie w Seattle

Jak wynika z doniesień internetowych, bojówkarze z ruchów Antifa oraz BLM, którzy od zeszłego tygodnia okupują enklawę w Seattle, próbują w jej obrębie wymuszać haracze denominowane w bitcoinach. Enklawa o której mowa, "Capitol Hill Autonomous Zone", znajduje się na siedmiu kwartałach i fragmencie parku w centrum Seattle. Została ona pozaprawnie zaanektowana przez grupy lewicowych bojówek oraz manifestantów, które ogłosiły swoją władzę i kontrolę nad tym terenem, zakładając tam byt przypominający komunę.

Wyzwolimy cię od twoich pieniędzy

W strefie tej znajdują się prawowici właściciele nieruchomości oraz rezydenci, w tym ci, którzy prowadzą tam biznesy. Ich działalność została jednak w istotny sposób zakłócona, i to nie tylko przez selektywną blokadę strefy i panującą w niej niepewność oraz wiszącą nad okolicą groźbę dalszych zamieszek. Działające w enklawie, złożone z "aktywistów" zbrojne gangi aspirują bowiem do odgrywania roli stróżów "prawa" (naturalnie tego ustanowionego doraźnie przez siebie). Jak informowali niektórzy właściciele, rzeczone gangi próbowały wymuszać od nich opłaty za "ochronę" i możliwość funkcjonowania w strefie. Prócz pieniędzy, wyrażały one zainteresowanie bitcoinem. Próby takie stanowią nowe pole aktywności wspomnianych gangów, dotąd angażujących się głównie w "patrolowanie" terenu (wedle deklaracji – na wypadek interwencji policji lub starć z oponentami politycznymi), narzucanie swoich "zarządzeń" jednostkom przebywającym w enklawie, a także wyrzucaniem z jej granic osób niepożądanych bądź nielubianych.

Radź sobie sam, obywatelu

Jak stwierdziła na konferencji prasowej zastępca szefa policji miejskiej w Seattle:
Słyszeliśmy anegdotyczne raporty o obywatelach i biznesach będących nagabywanych o płacenie opłaty, aby operować wewnątrz tego obszaru. Jest to przestępstwo wymuszenia. Jeśli ktokolwiek był poddany takim naciskom, powinien zadzwonić na 911
Oczywiście takie bezprawne próby są w tym momencie trudne do zwalczania. Policja bowiem, podlegająca burmistrz Jenny Durkan (oskarżanej o spolegliwość czy wręcz sympatyzowanie z "aktywistami"), otrzymała rozkaz wycofania się, i do tej pory nie odzyskała kontroli nad terenem. Jak dotąd zatem, podają przedstawiciele policji, nie zarejestrowano zgłoszeń prób wymuszenia ani formalnych skarg w tej kwestii. Niektórzy z mieszkańców okolicy wynajęli prywatną ochronę bądź sformowali własne milicje w celu obrony przed podobnymi działaniami.

Komentarze

Ranking giełd