Amerykański sąd apelacyjny: transfery BTC nie chronione Czwartą Poprawką
Marek Lesiuk
Federalny sąd apelacyjny USA piątego okręgu orzekł, że dane dotyczące transakcji kryptowalutowej nie są chronione przez Czwartą Poprawkę do amerykańskiej konstytucji. Decyzja zapadła w procesie posiadacza kryptowalut, oskarżonego o posługiwanie się nimi w nielegalnych celach.
Czwarta Poprawka chroni osoby – tak fizyczne, jak i prawne – a także ich domy, posiadłości i mienie (również to niematerialne) przed nieuzasadnionymi przeszukaniami, konfiskatami czy aresztem bez sądowego upoważnienia, opartego na stosownie wiarygodnych przesłankach.
Oczywiście (jak w przypadku większości praw konstytucyjnych), dochodzi do licznych sporów interpretacyjnych o zakres i sposób obowiązywania zapisów poprawki. Przykład takowego miał miejsce w przy okazji procesu kryminalnego w San Antonio, w Teksasie.
Zły dotyk
Niejakiemu Richardowi Gratkowskiemu postawiono zarzuty dot. nielegalnych a obmierzłych upodobań łóżkowych. Miał on mianowicie gustować w treściach pedofilskich, za dostęp do których w mroczniejszych zakątkach internetu (vide Darknet) zapłacić miał w bitcoinach.
Można by podejrzewać, że jako agent federalnych organów ścigania, pan Gratkowski będzie miał niejakie pojęcie o nie pozostawianiu śladów – jednak, jak widać, pozory okazały się mylić. Dokonał on bowiem wspomnianej zapłaty, przelewając kryptowalutę ze swojego konta na giełdzie Coinbase.
Nabyte treści o charakterze pedofilskim w istocie zostały odnalezione na nośnikach w toku przeprowadzonej u niego rewizji. Aby potwierdzić nieprzypadkowość ich pochodzenia oraz fakt dokonania intencjonalnej transakcji ich zakupu, prowadzące śledztwo FBI uzyskało dane od Coinbase dot. szczegółów technicznych transferu bitcoinów.
Czarny chleb i czarna kawa
Agnet Gratkowski został skazany na 70 miesięcy pobytu na koszt podatnika w instytucji typu zamkniętego. Od wyroku jednak się odwołał. W apelacji argumentował, iż dowody jego czynności zostały zgromadzone z naruszeniem prawa, co, zgodnie z powszechną za oceanem doktryną owocu zatrutego drzewa, powinno skutkować ich odrzuceniem w postępowaniu.
Twierdził on mianowicie, iż informacje techniczne dot. przelewów kryptowalutowych, które dokonał, stanowią jego prywatne dane, które – jeśli zgromadzone bez uprzedniego i konkretnego nakazu sadowego – stają się prawnie niedopuszczalne jako dowody. Co za tym idzie, sąd winien je zignorować, i – przy braku innych, dowiedzionych przesłanek – wydać wyrok uniewinniający.
Portfel – publiczne igrzysko
Rozpatrujący apelację sąd federalny piątego okręgu, obejmującego stany Luizjana, Missisipi oraz Teksas, odrzucił jednakże to twierdzenie. Trzyosobowy panel orzekł, iż dane techniczne dot. transferów z giełd kryptowalut podobne są pod względem statusu prawnego do zapisów ewidencji bankowej – nie podlegającej w USA ochronie 4. poprawki. Nie zaś, jak chcieli adwokaci Gratkowskiego, do danych teleadresowych czy billingów telefonicznych, którym ochrona prawna przysługuje.
Zdaniem sądu, dane pochodzące z giełdy kryptowalut, nawet jeśli nie stanowią wiedzy publicznie dostępnej, nie są też danymi prywatnymi należącymi wyłącznie do zainteresowanego. Nie stanowią także zasobu objętego tajemnicą korespondencji – sam bowiem akt transferu finansowego, w rozumieniu amerykańskiego prawa, nie przedstawia swoją istotą treści osobistej, pociągającej za sobą ochronę konstytucyjną.
Prywatność? Tak! No chyba że nie...
Sentencja wyroku może być uznana za bardziej niż nieco kontrowersyjną, niezależnie bowiem od moralnego aspektu poczynań pana Gratkowskiego, dosłowny wyjątek z tekstu Czwartej Poprawki określa jej przedmiot jako "The right of the people to be secure in their persons, houses, papers, and effects, against unreasonable searches and seizures...".
Trzeba zatem dokonać bardzo wyrafinowanej akrobacji interpretacyjnej, ocierającej się o sprzeczność z rozumieniem literalnym, aby stwierdzić, iż prywatność finansowa nie wchodzi w zakres rozumienia poprawki.
Z drugiej strony, nie można pominąć faktu, iż sąd apelacyjny jest związany precedensem ustanowionym przez sąd najwyższy w odniesieniu do rejestrów bankowych – nawet jeśli ten nie przystaje do realiów obrotu kryptowalutami, to sędziowie piątego okręgu nie mają kompetencji, aby go zmienić.
Co jeszcze może z tego wyniknąć
Co więcej, w sprawie rozpatrywano transfer pochodzący z giełdy – można przypuszczać, iż w sensie prawnym był on odmienny od przepływu identycznego w treści, który jednak pochodziłby z prywatnego portfela kryptowalutowego.
Jeszcze jednym faktem wartym odnotowania jest konkluzja, jaką sąd poczynił – być może – mimochodem. Otóż nie tylko zinterpretował on transfer aktywów cybernetycznych za akt analogiczny do normalnego przelewu pieniądza fiducjarnego. Uznał on także, iż giełda kryptowalut pełni rolę funkcjonalnie równoznaczną z tradycyjnym bankiem (przynajmniej w odniesieniu do rozpatrywanego aspektu – ale jednak).
Z uwagi na obowiązującą w Ameryce zasadę prawa precedensowego, werdykt może mieć daleko idące konsekwencje dla posiadaczy zasobów wirtualnych, jak również przedsiębiorstw z tej branży – o ile, oczywiście, zostanie on utrzymany. Możliwe pozostaje jego zaskarżenie przed pełnym składem sądu apelacyjnego piątego okręgu, jak również przed sądem najwyższym.
Komentarze